Rosjanie zdają się nie zauważać, że Władimir Putin już w maju przestał być najważniejszą osobą w państwie. Wyniki konkursu, organizowanego przez prestiżowy tygodnik “Kommiersant-Włast”, pokazują, że prezydentowi Dmitrijowi Miedwiediewowi wciąż daleko do obecnego premiera. To właśnie pod adresem Putina padały w 2008 roku najbardziej lizusowskie komentarze. Schlebiali mu wszyscy bez wyjątku: politycy, ludzie kultury, a nawet duchowni.
– Pańska demokratyczność nie ma granic! – to wygłoszony z pełną powagą komentarz gubernator Petersburga Walentiny Matwijenko, która w konkursie ma największe szanse na laur zwycięzcy. Słowa te padły podczas uroczystości z okazji 56. urodzin rosyjskiego lidera. – Jak to dobrze, że się pan urodził! – wtórował pani gubernator pisarz Danił Granin, inny kandydat do nagrody tygodnika. Niektórzy twierdzą, że kult Putina to już przeszłość, ale jak w takim razie wytłumaczyć takie wypowiedzi?
– Dziękuję Bogu za Putina i szanuję Jelcyna za dwie rzeczy, które zrobił w swoim życiu. Za to, że oddał legitymację partyjną i że doprowadził do władzy Putina – mówił słynny reżyser Nikita Michałkow. Jest znany z tego, że nie szczędzi pochwał Władimirowi Władimirowiczowi. W jego przekonaniu podniósł on Rosję z kolan. – Dla mnie imię Putina wiąże się z przywróceniem godności naszemu krajowi i mnie osobiście – tłumaczył niedawno Michałkow.
Również rok temu, gdy Putin był jeszcze prezydentem, wzbijano się na wyżyny lizusostwa. Zwyciężył szef Centralnej Komisji Wyborczej Władimir Czurow, który zapytał retorycznie: “Czy to możliwe, by Putin nie miał racji?”.
Nacjonalista Aleksander Dugin nie pozostawał w tyle. – Przeciwników kursu Putina już nie ma, a jeśli nawet są, to ludzie psychicznie chorzy i trzeba ich koniecznie wysłać na leczenie. Putin jest wszędzie, Putin to wszystko, Putin jest absolutny i niezastąpiony – mówił. Zaś reżyser Fiodor Bondarczuk posunął się nawet do stwierdzenia, że “wszystkie sukcesy rosyjskiej kinematografii były związane z Władimirem Putinem”.