Stojąc na czele Unii Europejskiej, Czesi wcale nie muszą ponieść klęski

Czeskie przewodnictwo w Unii Europejskiej z pewnością nie będzie tak spektakularne jak francuskie. Ale dla Polski może się okazać korzystne

Publikacja: 02.01.2009 02:55

Stojąc na czele Unii Europejskiej, Czesi wcale nie muszą ponieść klęski

Foto: AFP

Wczoraj stolica UE przeniosła się do Pragi. Zgodnie z unijną zasadą rotacji teraz przez pół roku Czechy będą kierować pracami Wspólnoty. Jeszcze nigdy żaden kraj nie miał przed inauguracją przewodnictwa tak złej prasy.

Czechom wytyka się eurosceptycznego prezydenta, który nie chce powiesić unijnej flagi przed swoją siedzibą, krytykuje traktat lizboński, nie wierzy w globalne ocieplenie i jest przeciwnikiem euro. Co prawda, Vaclav Klaus nie ma uprawnień w dziedzinie polityki zagranicznej, więc jego wpływ na funkcjonowanie przewodnictwa będzie ograniczony do kilku występów w Parlamencie Europejskim oraz może symbolicznego przewodzenia szczytowi UE – USA. Ale krytyków to nie uspokaja, bo z kolei gabinet premiera Mirka Topolanka trudno uznać za stabilny. Brakuje mu wyraźnej parlamentarnej większości i w każdej chwili w czasie trwania przewodnictwa może zostać odwołany. Gdyby jeszcze te słabości dotyczyły kraju o długim stażu członkowskim, gdzie istnieje kadra urzędników średniego szczebla doświadczonych w unijnych procedurach. Ale Czechy są dopiero drugim – po Słowenii – nowym państwem UE, które staje na jej czele.

Jednak te obciążenia nie muszą oznaczać klęski Czech. Zarówno polscy politycy, jak i przedstawiciele Komisji Europejskiej z uznaniem mówią o czeskiej administracji i o jej przygotowaniach do przewodnictwa. Fakt, że Czechy są małym krajem, nie jest wcale wadą. W historii UE często właśnie mniejsze kraje sprawnie kierowały pracami Unii. Jak twierdzą dyplomaci w Brukseli, wcale nie z powodu wybitnych zdolności. Takie kraje jak Irlandia, Finlandia, czy Luksemburg mają ograniczone moce i zostawiają dużo pola do działania dla unijnych instytucji w Brukseli, doświadczonych w sprawach proceduralnych.

Tak więc Czesi z pewnością nie pogubią się w meandrach unijnej dyplomacji. Mają za to szansę odcisnąć swoje piętno na polityce Wspólnoty, i to w sposób, na który Warszawa patrzy z sympatią. Bo wszystkie ich priorytety są też bardzo ważne dla Polski. Pierwszy to bezpieczeństwo energetyczne. Unia od wielu lat o nim mówi, ale dzieje się ciągle niewiele. Kolejne spory gazowe między Rosją i Ukrainą, z których najnowszy właśnie trwa, na pewno czynią ten problem bardziej zrozumiałym dla krajów do tej pory ignorujących polskie wołania. Czechy chcą, by zajął się tym unijny szczyt w marcu.

W polityce zagranicznej Praga stawia na zacieśnienie relacji ze wschodnimi sąsiadami w postaci Partnerstwa Wschodniego, które było propozycją polsko-szwedzką. Zwołuje specjalny szczyt z udziałem przywódców Unii oraz Ukrainy, Gruzji, Armenii, Azerbejdżanu, Mołdawii i być może Białorusi. Nie zamierza zaś organizować szczytu z udziałem Rosji.

Wreszcie walka z kryzysem gospodarczym – trzeci priorytet czeskiego rządu. Praga, podobnie jak Warszawa, bardzo niechętnie patrzy na forsowane przez Paryż pomysły budżetowego wspierania gospodarki. Niektóre koncepcje zwiększenia interwencji państwa Topolanek zdążył już porównać do „Manifestu komunistycznego”. Dla prorynkowego, przynajmniej z deklaracji, polskiego rządu to dobra wiadomość.

Wczoraj stolica UE przeniosła się do Pragi. Zgodnie z unijną zasadą rotacji teraz przez pół roku Czechy będą kierować pracami Wspólnoty. Jeszcze nigdy żaden kraj nie miał przed inauguracją przewodnictwa tak złej prasy.

Czechom wytyka się eurosceptycznego prezydenta, który nie chce powiesić unijnej flagi przed swoją siedzibą, krytykuje traktat lizboński, nie wierzy w globalne ocieplenie i jest przeciwnikiem euro. Co prawda, Vaclav Klaus nie ma uprawnień w dziedzinie polityki zagranicznej, więc jego wpływ na funkcjonowanie przewodnictwa będzie ograniczony do kilku występów w Parlamencie Europejskim oraz może symbolicznego przewodzenia szczytowi UE – USA. Ale krytyków to nie uspokaja, bo z kolei gabinet premiera Mirka Topolanka trudno uznać za stabilny. Brakuje mu wyraźnej parlamentarnej większości i w każdej chwili w czasie trwania przewodnictwa może zostać odwołany. Gdyby jeszcze te słabości dotyczyły kraju o długim stażu członkowskim, gdzie istnieje kadra urzędników średniego szczebla doświadczonych w unijnych procedurach. Ale Czechy są dopiero drugim – po Słowenii – nowym państwem UE, które staje na jej czele.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1078
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1077
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1076
Świat
Trump wycofuje USA z Rady Praw Człowieka. Koniec pomocy dla palestyńskich uchodźców
Świat
Thorsten Klute: Niemcy przed wyborami. Czy SPD ma jeszcze szansę?