Ogłoszony cztery dni temu wybór Violety Bulc na słoweńskiego kandydata na komisarza w KE Jean-Claude'a Junckera wywołał w Brukseli spore zdziwienie. Nie tylko ze względu na jej znikome doświadczenie polityczne - Bulc w polityce zadebiutowała ledwie kilka tygodni temu, zostając wicepremierem bez teki w centrolewicowym rządzie innego politycznego naturszczyka, Miro Cerara - ale również przez jej nietypową osobowość i kwalifikacje.
Przed nominacją do słoweńskiego rządu Bulc była znana jako autorka programów telewizyjnych o tematyce biznesowej oraz specjalistka ds. zarządzania; prowadziła też własną firmę specjalizującą się w "zrównoważonych rozwiązaniach, organicznym wzroście i tworzeniu ekosystemów innowacji". To jednak nie jedyne kwalifikacje, jakie wymienia w swoim oficjalnym CV. Słowenka szczyci się również certyfikatem instruktora chodzenia po ogniu, a także ukończonym kursem w szkockiej Akademii Szamanizmu.
"Szamanizm sprawił, że poczułam grunt pod nogami. Pomaga mi znaleźć przestrzeń spokoju, nie szaleństwa" - tłumaczy, cytowana przez portal Slovenskie Novice. Zastrzega jednak, że nie jest szamanką, lecz jedynie "praktykuje techniki szamaństwa".
Bulc chwali się ponadto czarnym pasem taekwondo, zaś przed karierą w biznesie była również zawodową koszykarką.
Nikłe kwalifikacje oznaczają, że Słowenka może mieć problemy z zatwierdzeniem swojej kandydatury przez Parlament Europejski. Jak podaje portal European Voice, nominacja Bulc spotkała się z chłodnym przyjęciem w Brukseli, bo posłowie do Parlamentu Europejskiego chcieli widzieć kogoś z większym doświadczeniem i formatem. Przeciw jej kandydaturze już wypowiedzieli się europejscy socjaliści, a także krajowa opozycja, która zarzuca Bulc niekompetencję.