Koszty uratowania ukraińskiej gospodarki mają ponieść w pierwszym rzędzie prywatni inwestorzy. Taka jest koncepcja zarówno MFW, jak i rządu w Kijowie. W podpisanym w ub. tygodniu porozumieniu z MFW założono, że Ukraina nie zapłaci aż 15 mld dol. właścicielom wyemitowanych przez siebie obligacji.
– Będziemy starali się zarówno wydłużyć okres spłaty długu i obniżyć oprocentowanie, jak i anulować część samych zobowiązań – powiedziała otwarcie minister finansów Natalie Jaresko.
Najbardziej ucierpią na tym fundusze amerykańskie, bo to one kupiły najwięcej obligacji Ukrainy. Większości zakupów dokonały przed upadkiem Wiktora Janukowycza. Nie wzięły pod uwagę załamania gospodarki i wojny z Rosją.
Sam Franklin Templeton, jeden z największych funduszy inwestycyjnych świata z siedzibą w Kalifornii, pozostał z portfelem obligacji o nominalnej wartości 7 mld USD. Ogromne pakiety ukraińskich akcji posiadają także amerykańskie fundusze PIMCO, Blackrock, Fidelity i Stone Harbor. Wspólnie zawiązały komitet, który będzie się starał w negocjacjach z Kijowem zminimalizować straty. Ponieważ razem posiadają przeszło połowę ukraińskiego długu, to, co ustalą, określi warunki restrukturyzacji całości zobowiązań kraju. Komitet ma wspomóc amerykańska firma doradcza Blackstone, która wspierała już wierzycieli w rozmowach o greckim długu.
Do negocjacji, które mają się zakończyć najpóźniej w czerwcu, dobrze przygotowali się jednak także Ukraińcy. Skorzystają z pomocy banku Lazard, który wspierał już Greków. A sama Jaresko, absolwentka Uniwersytetu Harvarda i przez wiele lat menedżerka amerykańskich funduszy inwestycyjnych, także bardzo dobrze zna rynki finansowe.