Na kilka godzin przed zamknięciem lokali wyborczych jedno było pewne: tryumfalny wiec zwycięzcy odbędzie się w Nowym Jorku. W tym mieście, jako senator, Hillary Clinton zaczęła budować niezależną karierę polityczną. A Donald Trump – imperium nieruchomościowe. Dlatego oboje zaplanowali właśnie tu ostatnie wydarzenie najbardziej niezwykłej kampanii wyborczej we współczesnej historii Ameryki.
– Nigdy nie było tak wielkiej mobilizacji wyborców. Od rana ustawiają się kolejki. Ludzie idą masowo głosować, bo starcie między Clinton i Trumpem było tak brutalne, że bardzo spolaryzowało społeczeństwo – mówi „Rzeczpospolitej” Andrew Falk, analityk Sagamore Institute w Indianapolis.