Projekt dopuszczający e-handel alkoholami złożyła w czerwcu grupa posłów Koalicji Polskiej (PSL-Kukiz’15), by – jak twierdziła – „ratować firmy z branży zagrożone upadkiem”, które ucierpiały przez Covid-19. Jednak jak sprawdziła „Rzeczpospolita”, Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i Naczelna Rada Lekarska zaopiniowały projekt negatywnie, bo zwiększyłaby się dostępność alkoholu.
– To projekt skandaliczny, jeśli wejdzie w życie, alkohol będzie można kupić nie tylko przez internet, ale też telefon o każdej porze dnia i nocy, a dowiezie go każdy – wystarczy, że uruchomi firmę cateringową – mówi nam Krzysztof Brzózka, były szef PARPA.
Skorzystają młodzi
Projekt (który w połowie lipca skierowano do pierwszego czytania w Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej) wprowadza zmianę w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi – pozwala na sprzedaż alkoholu „z wykorzystaniem środków komunikacji elektronicznej”. Z nowej formy mogłyby korzystać koncesjonowane punkty sprzedaży, ale i firmy cateringowe, „których działalność polega na dostarczaniu żywności na imprezy zamknięte organizowane w czasie i miejscu wyznaczonym przez klienta” – wynika z projektu.
Piwo, wódkę, nalewki, wina – można byłoby więc zamówić, nie ruszając się z domu, całą dobę. Dziś sprzedaż jest dozwolona tylko w miejscach wskazanych w zezwoleniu. Za dostawy alkoholi pod drzwi grożą grzywny i utrata koncesji.
Posłowie KP w stworzeniu nowego kanału dystrybucji widzą same zalety. – Skorzystaliby zwłaszcza producenci, w tym małe browary rzemieślnicze, które ucierpiały w czasie lockdownu, ale i obecnie mają utrudnione możliwości sprzedaży – mówi nam poseł Paweł Szramka i dodaje, że takie rozwiązania są w całej Europie. – Nie wzrośnie spożycie. Jeśli ktoś chce się napić, to nie będzie zamawiał trunków w internecie i czekał, tylko pójdzie do najbliższego sklepu – przekonuje poseł Szramka.