Uderzyła synka, nie zobaczy go przez rok

Sąd w hiszpańskim Jaen (Andaluzja) skazał matkę na karę więzienia i roczny zakaz zbliżania się na odległość mniejszą niż 500 metrów do 10-letniego syna, którego zbiła za nieodrobienie lekcji.

Aktualizacja: 07.12.2008 14:28 Publikacja: 06.12.2008 12:44

María del Saliente Alonso Martínez

María del Saliente Alonso Martínez

Foto: elpais.com

Awantura, jaka zawiodła Marię del Saliente A.M. na ławę oskarżonych, rozegrała się w liczącej niewiele ponad 5000 mieszkańców miejscowości Pozo Alcón. Poszło o pracę domową, której chłopiec – mimo wcześniejszych zapewnień – nie odrobił. Na wymówki zareagował rzucając w matkę kapciem, po czym schował się w łazience. Gdy matka siłą otwierała blokowane przez syna drzwi, ten upadł na podłogę. Złapała go za szyję, podniosła i uderzyła w tył głowy, tak niefortunnie, że rozkrwawił sobie nos o umywalkę.

Siniak na szyi chłopca i ślady krwi w nosie nie uszły uwadze nauczycielki. Gdy opowiedział jej, co się stało, nie miała wątpliwości, że jej uczeń padł ofiarą przemocy domowej.

W sądzie przyznała, że dziecko ma trudny charakter, jest nieposłuszne, nie odrabia lekcji i matka miała prawo się zdenerwować. Sędzia uznał jednak, że jej reakcja przekroczyła ramy zdrowego rozsądku i skazał ją na 45 dni więzienia oraz zakaz kontaktów z synem przez rok (prokurator żądał 9 miesięcy pozbawienia wolności i dłuższego rozstania).

Stowarzyszenie obrony praw dziecka Prodeni skwitowało wyrok stwierdzeniem, że „dzieci się nie bije”. Cytowany przez gazetę „ABC” rzecznik tej organizacji wyraził zadowolenie, że „sędzia ukarał w ten sposób matkę”.

Inne zdanie na ten temat mają hiszpańscy internauci. W komentarzach do informacji na temat wyroku, zamieszczonej w dzienniku „El Pais”, piszą, że „popada się z jednej skrajności w drugą”, „reakcja matki i wyrok są równie przesadzone”, „lekarstwo może być znacznie gorsze od choroby”. „Sara” pyta, czy na podstawie jednego aktu agresji można uznać, że ktoś się nad kimś znęca i czy rok izolacji od matki wyjdzie dziecku na dobre.

„El Pais” sygnalizuje jeszcze jeden problem. W miejscowości tak małej jak Pozo Alcón, trudno dostosować się do zakazu kontaktów. „W praktyce zakłada to, że jedno z dwojga, musi się stamtąd wyprowadzić” – pisze dziennik.

Awantura, jaka zawiodła Marię del Saliente A.M. na ławę oskarżonych, rozegrała się w liczącej niewiele ponad 5000 mieszkańców miejscowości Pozo Alcón. Poszło o pracę domową, której chłopiec – mimo wcześniejszych zapewnień – nie odrobił. Na wymówki zareagował rzucając w matkę kapciem, po czym schował się w łazience. Gdy matka siłą otwierała blokowane przez syna drzwi, ten upadł na podłogę. Złapała go za szyję, podniosła i uderzyła w tył głowy, tak niefortunnie, że rozkrwawił sobie nos o umywalkę.

Społeczeństwo
Masowe protesty w Serbii. Na ulice Belgradu wyszły tysiące osób
Społeczeństwo
Po 400 latach duńska poczta przestanie dostarczać listy
Społeczeństwo
Grecja: Setki tysięcy osób wyszły na ulice miast. Kraj stanął
Społeczeństwo
Dekada bez Borysa Niemcowa. Przeciwników Putina mordowano, innych zmuszano do emigracji
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Społeczeństwo
Japonia: Liczba urodzeń najmniejsza od ponad 100 lat. Rekordowo dużo zgonów
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń