Już i w Radiu Maryja krytyka niedopuszczania mediów na granicę

- Brak akredytowanych dziennikarzy w miejscach konfliktu powoduje, iż opinia publiczna – szczególnie zagraniczna – dysponuje jedynie przekazem z mediów rosyjskich i białoruskich - zwróciła uwagę Jolanta Hajdasz, wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, na antenie Radia Maryja.

Publikacja: 15.11.2021 16:01

Jolanta Hajdasz

Jolanta Hajdasz

Foto: PAP/Tytus Żmijewski

qm

Od 2 września w związku z presją migracyjną z Białorusi na terenie 183 miejscowości w województwach podlaskim i lubelskim obowiązuje stan wyjątkowy. Początkowo został on wprowadzony na 30 dni, a następnie przedłużony o 60 dni. Stan nadzwyczajny wiąże się z szeregiem ograniczeń. Oznacza m.in. zawieszenie prawa do zgromadzeń na objętym nim obszarze, zakaz przebywania na obszarze objętym stanem wyjątkowym (nie dotyczy między innymi mieszkańców) oraz ograniczenie dostępu do informacji publicznej dotyczącej czynności prowadzonych na obszarze objętym stanem wyjątkowym w związku z ochroną granicy państwowej oraz zapobieganiem i przeciwdziałaniem nielegalnej migracji.

W poniedziałek wiceszef MSWiA Błażej Poboży zapowiedział w rozmowie z TVP, że w grudniu dziennikarze będą mieli dostęp do pasa przygranicznego. - W projekcie, który wychodzi z MSWiA, jest założenie mówiące o tym, że w konsultacji ze Strażą Graniczną będzie wydawane coś na kształt akredytacji. Oczywistym jest, że jeżeli w danym miejscu będziemy mieli do czynienia z nasilonymi prowokacjami lub zaczną się tam inwestycja strategiczne związane z budową zapory, to trudno mi sobie wyobrazić, by tam byli dziennikarze, ale co do zasady będą wpuszczani na obszar przygraniczny - mówił Poboży.

Czytaj więcej

Dziennikarze wrócą na granicę. Rząd zapowiada "akredytacje"

Brak dostępu dziennikarzy do granicy pięć dni temu krytykowała na antenie Radia Maryja Jolanta Hajdasz z SDP. Choć oceniła, że „część mediów popierających opozycję przyjęła rolę tzw. piątej kolumny, podważając autorytet naszych służb mundurowych i odwracając uwagę opinii publicznej od spraw naprawdę ważnych i istotnych” a „przekaz, który towarzyszy medialnym doniesieniom, ilustrowany jest zdjęciem płaczącego dziecka, dziewczynki z kotem na rękach, czy zmarzniętych chłopaków śpiących na gołej ziemi w ciemnym lesie”, to jej zdaniem nadszedł czas na to, aby „akredytowani dziennikarze” mogli relacjonować wydarzenia rozgrywające się na granicy z Białorusią.

- Łatwo sobie wyobrazić, jak trudno byłoby bronić granicy w sytuacji, w której dzień w dzień pseudodziałacze różnych organizacji pozarządowych i wspierający ich politycy urządzaliby manifestacje czy protesty. Obecna sytuacja już się jednak zmieniła i wskazane jest, by na pełnej niebezpieczeństwa granicy znaleźli się także akredytowani dziennikarze, czyli ci, których tożsamość i profesjonalne wykonywanie zawodu dziennikarza jest potwierdzone, a za pracę, których bierze odpowiedzialność konkretna redakcja, zajmująca się publikowaniem informacji - powiedziała Hajdasz.

Gość rozgłośni ojca Rydzyka zauważyła, że „brak akredytowanych dziennikarzy w miejscach konfliktu powoduje, iż opinia publiczna – szczególnie zagraniczna – dysponuje jedynie przekazem z mediów rosyjskich i białoruskich”.

- One kształtują obraz tego, co dzieje się na granicy w absolutnie niekorzystny dla nas sposób, pokazując dzieci i kobiety, którym nie udziela się pomocy, a pomijając informacje, w jaki sposób te osoby znalazły się na granicy, jak zostały oszukane i jak jest ich niewielu w stosunku do liczby szturmujących naszą granicę. (…) Im dłużej opinię publiczną w Unii Europejskiej kształtują głównie obrazy i filmy rozsyłane przez Rosję i Białoruś, tym trudniej będzie wytłumaczyć, że nie jest to zwykły kryzys humanitarny, o jakim regularnie słyszymy od 2015 roku, tylko coś o wiele groźniejszego - powiedziała wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Jeszcze półtora miesiąca temu Hajdasz utrzymywała, że „media tzw. głównego nurtu (...) jakby zupełnie nie rozumiały, że działania państwa należy wspierać, że to jest sytuacja nadzwyczaj kryzysowa wywołana działaniami innych państw – czy Białorusi, czy państw, które z nią współpracują”. Broniła też konferencji z udziałem ministrów Mariusza Kamińskiego i Mariusza Błaszczaka, na której zaprezentowano zoofilskie materiały, znalezione na telefonach osób zatrzymanych na granicy. - To, co zrobił minister Mariusz Kamiński na konferencji prasowej było uzasadnione, bo gdyby tego nie zrobił, byłby gołosłowny - przekonywała.

Od 2 września w związku z presją migracyjną z Białorusi na terenie 183 miejscowości w województwach podlaskim i lubelskim obowiązuje stan wyjątkowy. Początkowo został on wprowadzony na 30 dni, a następnie przedłużony o 60 dni. Stan nadzwyczajny wiąże się z szeregiem ograniczeń. Oznacza m.in. zawieszenie prawa do zgromadzeń na objętym nim obszarze, zakaz przebywania na obszarze objętym stanem wyjątkowym (nie dotyczy między innymi mieszkańców) oraz ograniczenie dostępu do informacji publicznej dotyczącej czynności prowadzonych na obszarze objętym stanem wyjątkowym w związku z ochroną granicy państwowej oraz zapobieganiem i przeciwdziałaniem nielegalnej migracji.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Dzień bez Samochodu już 22 września. W których miastach będzie darmowa komunikacja miejska?
Społeczeństwo
Polacy zatęsknili za CD i winylami? Polski rynek fonograficzny rośnie
Społeczeństwo
Michał K. i Paweł Szopa chcą listów żelaznych. Ten drugi jest w Ameryce Południowej?
Społeczeństwo
W części kraju wrócą burze i deszcz. Najnowsza prognoza pogody na najbliższe dni
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Społeczeństwo
Powódź pokazuje prawdziwy obraz naszego państwa i społeczeństwa. I on daje nadzieje