Piotr Wierziłow sam wezwał pogotowie we wtorek wieczorem. Ale gdy lekarze przyjechali do jego mieszkania, nie mógł już nimi rozmawiać: zaczął tracić mowę i wzrok. Gdy sprowadzano go po schodach do karetki zaczął bredzić.
Analizy w miejscowej przychodni "nie wykazały niczego podejrzanego", ale zawieziono go na oddział toksykologiczny moskiewskiego szpitala miejskiego.
Jego przyjaciele z moskiewskiego undergroundu artystycznego uważają, że to były symptomy "chemicznego otrucia".
Wierziłow najbardziej wsławił się 15 lipca, gdy wraz z trójką koleżanek z Pussy Riot – wszyscy przebrani w mundury policyjne – na początku drugiej połowy finałowego meczu Mundialu wbiegł na murawę moskiewskiego stadionu na Łużnikach. Cała czwórka domagała się uwolnienia rosyjskich więźniów politycznych, a przede wszystkim ukraińskiego reżysera Olega Siencowa.
- No, obesr...cie Rosję. Żałuję, że to nie 1937 rok (czas stalinowskich wielkich czystek-red.) – miał wtedy powiedzieć Wierziłowowi przesłuchujący go policjant.