– Tragedia, w którą trudno uwierzyć – to nadal chyba najczęściej powtarzane zdanie na ulicach polskich miast. – Nie mam bliskich, którzy zginęli w Katyniu, nikt z rodziny nie walczył w AK, a ja nawet nie głosowałam w ostatnich wyborach. A jednak wciąż chce mi się płakać. Po prostu czułam, że muszę tu być – mówiła Monika, studentka Uniwersytetu Szczecińskiego.
To jedna z kilkuset osób, które przyszły wczoraj na plac przed urzędem miasta, by oddać hołd tragicznie zmarłym.
W Sopocie od sobotniego poranka ludzie przychodzą przed dom, w którym kiedyś mieszkali Maria i Lech Kaczyńscy. Chodnik tonie w kwiatach i zniczach. Sporo osób nie potrafi ukryć łez. Podobnie jest przed krakowską kurią i słynnym papieskim oknem. Znicze zapłonęły także pod pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku.
W sobotę wieczorem tysiące mieszkańców Łodzi wzięły udział w Marszu Pamięci, który przeszedł ulicą Piotrkowską. Jego uczestnicy zwoływali się, wysyłając esemesy. Podobne marsze przeszły ulicami Katowic i Krakowa. Krótko po katastrofie w wielu miastach zawyły syreny.
W Licheniu na znak żałoby rozbrzmiał największy dzwon sanktuarium – Bogurodzica, z Wawelu zaś popłynął dźwięk dzwonu Zygmunt.