– Możemy rozmawiać, ale nasze stanowisko jest jasne i nie zmieniło się – mówi „Rz” wiceminister sportu Zbigniew Pacelt, który dzisiaj przyjmie przedstawicieli paraolimpijczyków.
Dwa lata temu do medalistów olimpijskich, którzy mają prawo do tzw. emerytur olimpijskich (w wysokości średniej krajowej), dołączyli sportowcy niepełnosprawni. Ale nie wszyscy. Uznano, że na paraolimpijską emeryturę zasługują tylko ci, którzy zdobywali medale od 1992 r. Później co prawda przyznano świadczenia pozostałym, ale wykluczono z tego grona 21 osób. Walczą one o swoje prawa.
– Paraolimpiady odbywają się oficjalnie od 1992 r. I tak poszliśmy na rękę niepełnosprawnym sportowcom, którzy startowali we wcześniejszych zawodach, przyznając im emerytury. Warunek był jeden, musiało w nich startować minimum sześciu zawodników z czterech krajów. To uczciwe i jasne zasady – twierdzi minister sportu Mirosław Drzewiecki. Dodaje, że przy przyjmowaniu takich kryteriów kierowano się zapisami Karty paraolimpijskiej.
Minister Drzewiecki uważa, iż przyznanie emerytur pozostałym paraolimpijczykom byłoby nieuczciwe. – Były takie sytuacje, że w zawodach startowało zaledwie trzech zawodników i wszyscy zdobyli medale. Nie było żadnej rywalizacji – mówi.
Paraolimpijczycy przypominają, że w podobnej sytuacji przyznano emerytury pełnosprawnym sportowcom, którzy nie mogąc wystartować w igrzyskach w Los Angeles, uczestniczyli w zawodach „Przyjaźń ,84”.