Jest dumny z dwóch czarnogórskich liter, które zostały dodane do alfabetu, a dotychczas funkcjonowały jedynie w mowie potocznej. – To dowód, że jesteśmy niepodległym krajem – podkreśla. Ale przyznaje, że „nadal jest to ten sam język, którym mówią wszyscy: w Belgradzie, Zagrzebiu, Sarajewie i Podgoricy”.
Polski bałkanista prof. Mieczysław Tanty, autor „Bałkanów w XX wieku”, wspomina, jak kiedyś w Zagrzebiu poszedł do kina na serbski film.
– Zobaczyłem napisy po chorwacku. To było śmieszne, bo oba języki w brzmieniu są identyczne. Różnicę widać jedynie w pisowni – Serbowie używają cyrylicy, a Chorwaci łacinki. Ale Chorwaci uważają, że mają własny język i nikt nie powie, że jest to serbochorwacki – mówi „Rz”.
– Na Bałkanach narosły zadawnione krzywdy, które jedni zadawali drugim. Nacjonalizm jest tu bardzo silny. Upowszechnia się tendencja do izolowania się od silniejszego partnera – czyli od Serbii. Widać to teraz w przypadku Czarnogóry. Na podstawie języka widać zaś, jakie sztuczności to powoduje – tłumaczy prof. Tanty.
IMM, Raport NOM, marzec 2025
"Rzeczpospolita" najbardziej opiniotwórczym medium w Polsce
Czytaj u źródła
Na uniwersytecie w Niksziciu powstał wręcz – obok serbistyki – Wydział Filologii Czarnogórskiej. – Jedynym przedmiotem, który je dzieli, jest „język współczesny”. Poza tym program jest identyczny. Nawet zajęcia z literatury współczesnej są takie same, bo przecież cała nasza literatura powstała w języku serbskim – mówi Dragan Koprivica, czarnogórski pisarz i wykładowca na Wydziale Filologii Rosyjskiej. Przyznaje, że profesorowie obu kierunków nie bardzo się lubią.
Sam języka czarnogórskiego nie uznaje. – Jaki czarnogórski? Jak można mówić o istnieniu języka, skoro nie ma w nim prozy, poezji, nic – oburza się, zastrzegając, że on zawsze mówił i będzie mówił po serbsku.