Reklama

Syndrom sztokholmski, czyli dlaczego ofiary bronią swoich oprawców

Syndrom sztokholmski polega na emocjonalnym uzależnieniu się ofiary od oprawcy. Zdefiniowano go 44 lata temu.

Aktualizacja: 23.08.2017 11:47 Publikacja: 23.08.2017 11:16

Syndrom sztokholmski, czyli dlaczego ofiary bronią swoich oprawców

Foto: Fotolia

Choć syndrom ten często opisywany jest przez media, nie występuje często.

Syndrom sztokholmski zdefiniowano dokładnie 44 lata temu, gdy w Sztokholmie zakładnicy wzięci podczas napadu na bank, po uwolnieniu bronili przestępców. Do napadu na Kreditbanken przy placu Norrmalmstorg w Sztokholmie doszło 23 sierpnia 1973 roku. Chcąc wyjaśnić zachowania uwolnionych po sześciu dniach zakładników, szwedzki kryminolog i psychiatra Nils Bejerot stworzył termin syndrom sztokholmski.

Według BBC, określenie to najczęściej pojawia się w przypadkach uprowadzeń i przetrzymywań, zwłaszcza kobiet. Jednym z najważniejszych tego rodzaju przykładów jest sprawa dziedziczki fortuny amerykańskiego magnata prasowego, Patty Hearst, która porwana została w 1974 roku przez lewicową grupę rewolucyjną. Hearst polubiła swoich porywaczy, a nawet przystąpiła do nich i pomagała im w napadzie na bank. Gdy kobieta została zatrzymana i skazana, jej obrońca tłumaczył jej działania syndromem sztokholmskim.

Zaciekawiony tym zjawiskiem psychiatra Frank Ochberg w latach 70. zdefiniował go na potrzeby FBI i Scotland Yardu. W jego opinii, aby mówić o przypadku tego syndromu, spełnione muszą zostać konkretne kryteria. Jednym z nich jest zagrożenie życia, które pojawia się niespodziewanie i człowiek jest pewien, że umrze. Następnie dochodzi do doświadczenia infantylizacji, gdy ofiara, jak dziecko, nie może samodzielnie nic robić. W takiej sytuacji choćby drobne przejawy uprzejmości ze strony oprawcy wywołują "prymitywny odruch wdzięczności”. - Więźniowie doświadczają potężnego, prymitywnego pozytywnego uczucia wobec porywacza. Wypierają, że znaleźli się w tej sytuacji właśnie przez tego człowieka i reagują tak, jakby był tą właśnie osobą, która pozwoli im przeżyć - wyjaśniał Ochberg. Naukowiec podkreślał jednak, że przypadki wystąpienia syndromu sztokholmskiego są rzadkie.

Choć syndrom sztokholmski badany był przez wielu psychologów i psychiatrów na świecie, nie ma powszechnie przyjętych kryteriów diagnostycznych. Nie jest on także ujęty w międzynarodowej klasyfikacji statystycznej chorób oraz problemów związanych ze zdrowiem (ICD) Światowej Organizacji Zdrowia.

Reklama
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
4 złote dziennie na jedzenie. Dieta więźniów pod lupą
Społeczeństwo
Dwunarodowe pary i ich dzieci w Polsce. W czołówce zaskoczenie
Społeczeństwo
Ustawa łańcuchowa. Sejm podjął decyzję w sprawie prezydenckiego weta. Jak głosowali posłowie?
Społeczeństwo
Co przyciąga do Polski ukraińskich imigrantów? Wyniki badania
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama