Kto do pracy za poborowych

Koniec służby zastępczej. Policja straci ponad cztery tysiące, a szpitale około trzy tysiące najtańszych pracowników.

Publikacja: 11.08.2008 02:33

Na zdjęciu ślubowanie stu nowych policjantów Komendy Stołecznej w czerwcu 2008 r.

Na zdjęciu ślubowanie stu nowych policjantów Komendy Stołecznej w czerwcu 2008 r.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Kilka dni temu rząd przyjął program uzawodowienia armii. To już pewne – od przyszłego roku pobór zniknie (w 2008 r. MON szacowało, że wyniesie 75 tys. osób). Reforma wojska wiąże się również z tym, że zlikwidowana zostanie służba zastępcza.

Co roku dzięki niej tysiące młodych ludzi pomaga w szpitalach, hospicjach, domach pomocy oraz patroluje ulice w ramach tzw. służby kandydackiej w policji. To w sumie niemal 8 tysięcy osób.

W policji na poborowych czekało 4 tys. etatów. – Każdy poborowy może ubiegać się o odsłużenie wojska w policji. Musi zgłosić się do odpowiedniej komórki kadrowej oraz spełnić pewne kryteria, np. nie może być karany, musi mieć polskie obywatelstwo i być zdrowy – mówi mł. asp. Agnieszka Hamelusz z Wydziału Prasowego Komendy Głównej Policji. Przyznaje, że co roku w ten sposób rekrutuje się sporo przyszłych stróżów prawa. – Podczas służby zastępczej pomagają m.in. w patrolowaniu ulic i zabezpieczaniu imprez masowych – mówi Hamelusz.

Służba kandydacka w policji trwa, tak jak w wojsku, dziewięć miesięcy. Po niej poborowy ma szansę na stałą pracę w policji.

O służbę zastępczą mogli się też starać ci poborowi, którzy ze względu na przekonania religijne czy światopoglądowe nie chcieli iść do wojska. O tym, czy dana osoba nie trafi do koszar, decydowała komisja wojewódzka przy wojewódzkiej komendzie uzupełnień.

Ale za to służba zastępcza trwała 18 miesięcy – dwa razy dłużej niż w wojsku. Mimo to co roku w całym kraju korzystało z niej ok. 3 tys. osób. Można ją było odbyć w hospicjach lub szpitalach.

– To idealni pracownicy – mówi Zdzisław Szczepkowski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Olsztynie. – Poborowy nic nie kosztował pracodawcę. Pieniądze wypłacane jako żołd zwracało państwo. Jedyny koszt, który się ponosiło, to 130 zł, które trzeba było dopłacać do ZUS.Do urzędu w Olsztynie w tym roku zgłosiły się dwie osoby, które nie chciały służyć w wojsku. – Korzystają na tym szpitale, domy pomocy społecznej, straż pożarna – mówi Szczepkowski.

W Wojewódzkim Zespole Lecznictwa Psychiatrycznego w Olsztynie w ramach służby zastępczej w ubiegłym roku zatrudniono 12 osób, w tym roku osiem. – Pracowali na etatach pracownika gospodarczego lub sanitariusza – wyjaśnia Andrzej Błaszczyk, p.o. dyrektora szpitala.

Poborowi garnęli się też do straży pożarnej. – 60 proc. osób, które odbywały u nas służbę zastępczą, wcześniej działało w Ochotniczej Straży Pożarnej. Taki pracownik był dla nas bardzo wartościowy – ocenia Sławomir Filipowicz, szef wydziału kadr Komendy Miejskiej Straży Pożarnej w Olsztynie.

Służba zastępcza była nie tylko sposobem uniknięcia wojska, ale też szansą na znalezienie pracy. – Skorzystaliśmy z poborowych tylko raz. Z dwóch osób jedna została zatrudniona – mówi Elżbieta Bronakowska, dyrektor MOPS w Olsztynie.

Filipowicz: – W tym roku już dwie osoby po służbie zastępczej przeszły kwalifikację do pracy w straży. W kolejce są następne dwie.

Ale jeśli rząd od 2009 r. wprowadzi w pełni zawodową armię, służba zastępcza zniknie. – W miejsce poborowych trzeba będzie zatrudnić inne osoby. A to będą koszty rzędu 1,8 tys. zł miesięcznie. Trzeba będzie gdzieś te pieniądze znaleźć – mówi Błaszczyk. – My sobie jakoś poradzimy, bo jesteśmy jednostką samodzielną, gorzej w straży pożarnej utrzymywanej z budżetu.

Aleksander Szczygło, były minister obrony narodowej, poseł PiS, kilka dni temu zapytał premiera, czy rząd ma pomysł na uzupełnienie braków kadrowych po likwidacji służby zastępczej.

– Wszystko wskazuje, że takich planów nie ma, ale spokojnie poczekam na odpowiedź – mówi.

Gen. Stanisław Koziej, były wiceminister, a dziś doradca szefa MON Bogdana Klicha, twierdzi, że problem służby zastępczej był omawiany w pracach nad ustawami o profesjonalizacji armii.

– Ale to nie MON, lecz np. Ministerstwo Pracy będzie musiało się zastanowić, jak w przyszłości tę lukę zapełnić – dodaje.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorówm.kowalewski@rp.pl e.zemla@rp.pl

Kilka dni temu rząd przyjął program uzawodowienia armii. To już pewne – od przyszłego roku pobór zniknie (w 2008 r. MON szacowało, że wyniesie 75 tys. osób). Reforma wojska wiąże się również z tym, że zlikwidowana zostanie służba zastępcza.

Co roku dzięki niej tysiące młodych ludzi pomaga w szpitalach, hospicjach, domach pomocy oraz patroluje ulice w ramach tzw. służby kandydackiej w policji. To w sumie niemal 8 tysięcy osób.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Służby
Przygotowujemy się do wojny. Nowe schrony, szkolenia wojskowe i specjalny poradnik
Służby
Tajemnicze tło dymisji szefowej CBA. Wraz z nią odeszli jej najbliżsi współpracownicy
Służby
CBA zatrzymało czterech podejrzanych ws. Collegium Humanum. To byli szefowie Komendy Głównej Straży Pożarnej
Służby
Klasy strażackie na razie nie są potrzebne
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Służby
Szef Państwowej Straży Pożarnej stracił stanowisko. "Premier odwołał nadbryg. Mariusza Feltynowskiego"
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń