Stanowisko naczelnika zarządu Centralnego Biura Śledczego w Gdańsku stracił kilka dni temu Przemysław Zych. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jego dymisja może mieć związek ze śledztwem, które prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Krakowie.
Według naszych informacji, tamtejsi śledczy sprawdzają, czy w gdańskim CBŚ nie działała grupa przestępcza, która zajmowała się m.in. wymuszaniem haraczy.
– Komuś pomyliły się role. Jeśli potwierdzą się zeznania świadków, będziemy mieli do czynienia z jednym z największych skandali w polskiej policji – mówi informator „Rz" znający akta sprawy.
Agenci na bramce
Istniejące od 2000 roku Centralne Biuro Śledcze nazywane jest polskim FBI. Jego funkcjonariusze mają na koncie wiele sukcesów w zwalczaniu największych przestępstw w Polsce. Ale ten obraz nie pasuje do tego, co miało dziać się w Gdańsku.
Śledztwo Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie sięga początków CBŚ. To właśnie wtedy czwórka oficerów biura zajęła się obstawianiem klubów i dyskotek działających w Trójmieście. – Na bramkach stali policjanci najniższego szczebla. Z kolei ludzie z CBŚ dostawali dolę od właścicieli klubów za zorganizowanie ochrony – opowiada nasz informator.