Refundację ze środków publicznych leków na receptę wypisanych uchodźcom z Ukrainy obiecał w środę prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Filip Nowak. – Każdy obywatel Ukrainy, który przybył do Polski w związku z agresją militarną Rosji może liczyć na pomoc medyczną udzielaną na identycznych zasadach, jak dla polskiego pacjenta – zapewnił szef NFZ. Zasady finansowania medykamentów ze środków publicznych szczegółowo określi specustawa o uchodźcach, której projekt mamy pokazać w poniedziałek.
Jednak leków na receptę uchodźcy z ogarniętej wojną Ukrainy potrzebują już dziś – szczególnie tych, bez których nie mogą normalnie funkcjonować, np. na cukrzycę czy nadciśnienie. A na wykupienie pełnopłatnej recepty wielu z nich nie stać.
Czytaj więcej
Miała być błyskawiczna legalizacja pobytu setek tysięcy uchodźców w Polsce. Tymczasem rząd „szlifuje" przepisy, które trafią do Sejmu po weekendzie.
– Koszt tych leków mogą pokrywać organizacje pozarządowe i samorządy. Ten problem nie zniknie, bo uchodźcy są bez grosza i nawet jeśli uda im się uzyskać refundację, to niższe kwoty też mogą być poza zasięgiem uchodźców, którzy w ogóle nie mają pieniędzy – tłumaczy Jerzy Przystajko, farmaceuta i ekspert ds. ochrony zdrowia. Zauważa jednak, że leki mogłyby sfinansować lub dofinansować uchodźcom fundacje pomocowe.
– Już przed wojną zakup leków na podobnej zasadzie finansowały dzieciom fundacje. Wówczas kupującym leki jest osoba fizyczna, a płatnikiem faktury – organizacja – podpowiada Jerzy Przystajko. Dodaje jednak, że to rozwiązanie krótkoterminowe, bo przy takiej liczbie uchodźców potrzebne są rozwiązania systemowe.