Nie miejmy złudzeń: pandemia uderzyła nie tylko w gospodarkę, relacje społeczne, ale również w sądy. A kolejne tygodnie ich zamrożenia tylko potwierdzają tezę, że aby je później doprowadzić do stanu sprzed epidemii, nie wystarczą miesiące, ale trzeba będzie roku i więcej. Gdybyśmy mieli sprawne sądownictwo, szybkie i przewidywalne, baza wychodzenia z kryzysu byłaby inna. Mamy natomiast ociężałe, sformalizowane i zbiurokratyzowane sądy, niezdolne do zarządczych manewrów pozwalających uniknąć największych strat w czasie pandemii. To sprawia, że obywatele, przedsiębiorcy muszą już teraz sobie uświadomić, że ich ciągnące się latami procesy potrwają jeszcze dłużej.