Ministerstwo Sprawiedliwości podsumowało pięć ostatnich lat działania sądownictwa. Coraz więcej spraw wpływa do sądów; rośnie liczba tych, które trwają ponad rok i trzy lata. W 2015 r. wydłużył się też średni czas procesu. – To przez te nieustanne reformy – twierdzą sędziowie.
A resort sprawiedliwości zapowiada kolejną. Część wykroczeń, zamiast trafiać do sądów, ma się kończyć mandatami; dla największych firm wróci procedura gospodarcza, a za niektóre czynności sądowe trzeba będzie zapłacić.
Sztuczny wpływ robi swoje
Ministerstwo Sprawiedliwości przyjrzało się danym za lata 2011–2015. Co z nich wynika? W 2015 r. do sądów w całym kraju wpłynęło 15,2 mln spraw. To o 3,5 proc. więcej niż w 2014 r. i 11,6 proc. więcej niż w 2011 r. Największy wpływ w ostatnich pięciu latach odnotowano w 2013 r. i było to 15 mln 170 tys. spraw. Liczba spraw załatwionych regularnie rośnie od 2011 r. Najwięcej odnotowano w 2013 r. i było to 2,4 mln, a najmniej w 2012 r – 1,8 mln spraw.
Zwiększająca się liczba spraw nie zawsze oznacza, że coraz więcej obywateli szuka sprawiedliwości w sądzie. To także efekt ponownego wpisywania spraw do repertoriów. To tzw. sztuczny wpływ. W latach 2011–20015 liczba dwa razy wpisywanych spraw wzrosła z 500 tys. do ponad miliona, czyli o 107,7 proc. Powodem była m.in. reorganizacja sądów przeprowadzona przez Jarosława Gowina, a następnie odwrót od niej.
Jak sądy radzą sobie z wpływem? W 2015 r. wskaźnik opanowania wpływu (stosunek liczby spraw załatwionych w danych czasie do liczby spraw wpływających) osiągnął najwyższą wartość – 101. A to oznacza, że sądy pracowały najsprawniej.