Polski rząd zatwierdził pomoc 10 mld złotych dla rolników, aby mogli konkurować z napływem ukraińskiego zboża do Polski i do innych krajów regionu — pisze Reuter. — Te subwencje znacznie wykraczają poza to, na co zezwalają reguły WTO. Mogą być wydarzeniem o mniejszym znaczeniu, ale mogą wywołać zakłócenia w handlu na świecie — powiedział Taras Kaczka na konferencji Międzynarodowej Rady Zbożowej w Londynie.
Polska jest jednym z krajów najsilniej wspierających Kijów po rosyjskiej agresji, ale kwestia zbożowa wywołała napięcie w polskim rządzie, który liczy na wsparcie rolniczych okręgów wyborczych. Polska i 4 inne kraje regionu stały się zastępczymi szlakami tranzytu ukraińskiego zboża, zapory milionów ton w tych krajach wywołały spadek cen u tamtejszych rolników i skłoniły rządy do jednostronnego wprowadzania zakazu importu produktów żywnościowych z Ukrainy.
Czytaj więcej
Ile zmienił zakaz importu ukraińskiego zboża? Niewiele: załagodził nastroje, ale... obniżył ceny zboża.
Unia Europejska osiągnęła 2 maja umowę zezwalającą pięciu krajom na zakazanie krajowej sprzedaży ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika, ze zgodą na ich dalszy tranzyt. Komisja Europejska twierdzi, że te zakazy zostaną zniesione do połowy września, bo spodziewa się, że do tego czasu nastąpi poprawa w wywozie zboża z Ukrainy i w jego tranzycie.
— Nie dostrzegamy żadnego ujemnego wpływu na krajowe rynki tych państw i intensywnie pracujemy z Unią nad zapewnieniem gładkiego funkcjonowania wszystkich szlaków handlowych — powiedział Kaczka. Dodał, że zakłócenia w handlu wywołane przez wojnę „doprowadziły do twierdzeń, spekulacji i niesprawiedliwych praktyk handlowych, podczas gdy realnie handel jest kluczowym czynnikiem stabilizowania rynków”.