Natomiast bez liberalnej lewicy, progu bowiem minimalnie nie przekroczyła, jak wskazują nieoficjalne jeszcze wyniki sobotnich wyborów, koalicja z udziałem progresistów, z których wywodzi się wybrana rok temu prezydent Zuzana Čaputová.
Dominujący od kilkunastu lat formalnie lewicowy Smer stracił władzę w sposób bardziej spektakularny, niż się zapowiadało. Co prawda uzyskał 18,3 proc. głosów, czyli z grubsza tyle, ile przewidywały sondaże, ale one jeszcze tuż przed wyborami sugerowały, że wystarczy to do zwycięstwa, gorzkiego, bo Smer i tak nie mógłby znaleźć chętnych do współrządzenia, ale jednak zwycięstwa.
Scena polityczna na Słowacji, dwa lata po wielkiej fali antyrządowych protestów wywołanych zabójstwem dziennikarza śledczego Jána Kuciaka, zatrzęsła się wyjątkowo. Bohaterami tekstów Kuciaka byli politycy Smeru, w tym wiele lat najważniejszy człowiek na Słowacji - długoletni premier Robert Fico, oraz podejrzani biznesmeni i mafiosi.
Czytaj także: Strzały, które obudziły Słowację
Teraz najważniejszym człowiekiem w kraju stał się Igor Matovič, szef zwycięskiej partii Zwyczajni Ludzie i Niezależne Osobistości (OĽaNO - zdobyła 25 proc. głosów). Okazał się dla wyborców najbardziej wiarygodny jako kandydat na pogromcę skorumpowanych i powiązanych układem elit. To on, czego się zresztą od niedawna spodziewano, będzie tworzył nowy rząd.