Haszczyński: Polityczne trzęsienie ziemi na Słowacji

Tajemnicza partia katolickiego działacza antykorupcyjnego zdobyła jedną czwartą głosów. Parlament w Bratysławie będzie mocno prawicowy, z faszystami i eurosceptykami włącznie.

Aktualizacja: 02.03.2020 06:06 Publikacja: 01.03.2020 10:51

Haszczyński: Polityczne trzęsienie ziemi na Słowacji

Foto: AFP

Natomiast bez liberalnej lewicy, progu bowiem minimalnie nie przekroczyła, jak wskazują nieoficjalne jeszcze wyniki sobotnich wyborów, koalicja z udziałem progresistów, z których wywodzi się wybrana rok temu prezydent Zuzana Čaputová.

Dominujący od kilkunastu lat formalnie lewicowy Smer stracił władzę w sposób bardziej spektakularny, niż się zapowiadało. Co prawda uzyskał 18,3 proc. głosów, czyli z grubsza tyle, ile przewidywały sondaże, ale one jeszcze tuż przed wyborami sugerowały, że wystarczy to do zwycięstwa, gorzkiego, bo Smer i tak nie mógłby znaleźć chętnych do współrządzenia, ale jednak zwycięstwa.

Scena polityczna na Słowacji, dwa lata po wielkiej fali antyrządowych protestów wywołanych zabójstwem dziennikarza śledczego Jána Kuciaka, zatrzęsła się wyjątkowo. Bohaterami tekstów Kuciaka byli politycy Smeru, w tym wiele lat najważniejszy człowiek na Słowacji - długoletni premier Robert Fico, oraz podejrzani biznesmeni i mafiosi. 

Czytaj także: Strzały, które obudziły Słowację

Teraz najważniejszym człowiekiem w kraju stał się Igor Matovič, szef zwycięskiej partii Zwyczajni Ludzie i Niezależne Osobistości (OĽaNO - zdobyła 25 proc. głosów). Okazał się dla wyborców najbardziej wiarygodny jako kandydat na pogromcę skorumpowanych i powiązanych układem elit. To on, czego się zresztą od niedawna spodziewano, będzie tworzył nowy rząd. 

Od niedawna, bo jego partia wystrzeliła w sondażach tuż przed wyborami, jak kula śniegowa zaczęła przejmować wyborców oburzonych polityką Smeru, którą obnażył Kuciak.

OĽaNO jest partią zagadką. Matovič, aktywista katolicki, dał się poznać przez dziesięć lat obecności w polityce jako populista i konserwatysta. Kandydaci, których wystawił na listach, uchodzą za nieprzewidywalnych. Ważna część jego elektoratu to, jak z czarnym humorem komentowały bratysławskie elity, „katotalibowie”.

Partia należała jeszcze niecały rok temu do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (razem z PiS), ale przeszła do Europejskiej Partii Ludowej (gdzie jest PO). A Matovič starał się przed wyborami przedstawiać zagranicy jako pragmatyk mieszczący się w unijnym mainstreamie, który nie będzie sprawiał takich kłopotów jak rządzący w Warszawie i Budapeszcie. Partia ogłosiła, że w UE stawia na stosunki z Niemcami, Francją, a jednocześnie z państwami wyszehradzkimi, trwając przy silnych więziach w zakresie bezpieczeństwa z USA i krytycznym podejściu do Rosji.

Z kim może rządzić OĽaNO? Przede wszystkim z centroprawicową partią Dla Ludzi byłego prezydenta Andreja Kiski, który mimo popularności nieoczekiwanie w zeszłym roku zrezygnował z walki o drugą kadencję głowy państwa, by przejść do prawdziwej parlamentarnej polityki. To przejście nie okazało się jednak na razie wielkim sukcesem. Jego ugrupowanie zdobyło tylko 5,7 proc. głosów. Ale to wystarczy prawdopodobnie do tego, by Kiska był wicepremierem.

Na tym kończą się mało kontrowersyjni kandydaci do współrządzenia, przynajmniej z punktu widzenia liberalnej zachodniej opinii publicznej, a Matovič będzie musiał doprosić jeszcze co najmniej jedną partię.

Do większości niewiele ponad połowy mandatów (78 w 150-miejscowym parlamencie) wystarczy Wolność i Solidarność (SaS), ugrupowanie eurosceptyczne, konserwatywne i zasiadające w jednej partii europejskiej z PiS (6,2 proc.).

Do większości umożliwiającej zmianę konstytucji (60 proc.), a takie plany miał lider OĽaNO, trzeba by pozyskać partię jeszcze bardziej prawicową Jesteśmy Rodziną, która zajęła trzecie miejsce z poparciem 8,2 proc. Ona na poziomie europejskim współpracuje z potępionymi przez mainstream ugrupowaniami Marine Le Pen we Francji czy Mattea Salviniego we Włoszech.

Jeszcze radykalniejsza, uważana za faszystowską, jest czwarta w tych wyborach Partia Ludowa Nasza Słowacja pod wodzą Mariana Kotleby (7,9 proc.). Poza tym że skrajnie nacjonalistyczna, to jeszcze antynatowska i prorosyjska. W styczniu w sondażach była nawet druga, co sprawiło, że zachodnie media zainteresowały się wyborami na Słowacji.

Ostatnim elementem trzęsienia ziemi jest zniknięcie z parlamentu przedstawicieli Węgrów, stanowiących około 9 proc. ludności. Po raz pierwszy nie będzie w nim żadnej węgierskiej partii, najsilniejsza dotąd Most-Hid, została ukarana przez wyborców za wejście do rządu Smeru i współpracę z nacjonalistami słowackimi z partii SNS, która też zresztą nie przekroczyła progu. Innych nacjonalistów słowackich jednak w parlamencie nie brakuje. 

 

Natomiast bez liberalnej lewicy, progu bowiem minimalnie nie przekroczyła, jak wskazują nieoficjalne jeszcze wyniki sobotnich wyborów, koalicja z udziałem progresistów, z których wywodzi się wybrana rok temu prezydent Zuzana Čaputová.

Dominujący od kilkunastu lat formalnie lewicowy Smer stracił władzę w sposób bardziej spektakularny, niż się zapowiadało. Co prawda uzyskał 18,3 proc. głosów, czyli z grubsza tyle, ile przewidywały sondaże, ale one jeszcze tuż przed wyborami sugerowały, że wystarczy to do zwycięstwa, gorzkiego, bo Smer i tak nie mógłby znaleźć chętnych do współrządzenia, ale jednak zwycięstwa.

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki