Jarosław Kaczyński ma dar politycznej syntezy. Od lat tworzy scenariusze oparte na teoriach spiskowych (które nawet jeśli nie są prawdziwe, to świetnie tłumaczą rzeczywistość), uprzedzeniach, handlowej kalkulacji oraz znajomości ludzkiej natury. Scenariusze te to teoretyczne modele, które mają naginać rzeczywistość do potrzeb jednego obozu politycznego. Nie udało się w roku 2007? Nie szkodzi. Kolejny model już zadziałał. Każdy, kto się zawaha, może ten model teoretyczny wywrócić, bo odchyli to tor wydarzeń. Jednym z odchylających był Lech Kaczyński ze swoimi profesorskimi wątpliwościami. Teraz nikt nie ośmiela się w sposób widoczny bujać łódką, a dwóch załogantów – Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin – ma za zadanie własnym ciałem utrzymać ją na kursie.
Jaki tym razem model teoretyczny realizowany jest przez Jarosława Kaczyńskiego w czasie pandemii?
W polityce chodzi o władzę: jej zdobycie lub utrzymanie. Opozycja i media straszą wyborców utratą zdrowia w wyniku wyborów? Znakomicie! Pójdą do urn tylko nasi, którzy wierzą prezesowi, i Andrzej Duda wygra w I turze. A kto wie, może liczba „naszych" jeszcze wzrośnie, bo w czasach zagrożenia głosuje się na władzę. Z wdzięczności za to, że jest. Nawet premier Włoch mocno zyskuje w sondażach, mimo że tam sytuacja jest tragiczna. Zmęczone oczy ministra Szumowskiego na razie tylko budują rankingi.
Żeby do wyborów doszło, trzeba sztywno trzymać się „kreatywnego" podejścia do zgonów. Co z tego, że ktoś przewlekle chory na cukrzycę żyłby z nią jeszcze długo, gdyby nie koronawirus? Ważne, że są „inne przyczyny". Po wyborach to się nie zmieni – uczymy się tej metody od Niemców, którzy liczą podobnie. Kanclerz Angeli Merkel nie uratowało to jednak przed kwarantanną.