Reklama
Rozwiń

Zuzanna Dąbrowska: Walka klas, czyli gdzie kto stoi

W roku 2021, 33 lata od upadku systemu nakazowo-rozdzielczego, niesłusznie nazywanego socjalistycznym, w Polsce rozgorzała na nowo walka klas.

Aktualizacja: 18.05.2021 12:45 Publikacja: 17.05.2021 21:00

Zuzanna Dąbrowska: Walka klas, czyli gdzie kto stoi

Foto: PAP/ Mateusz Marek

Najpierw wszyscy uwierzyli, że ma już nie być historii oraz lewicy i prawicy. Zostanie tylko centrum. Rozsądne, etosowe i łaskawe dla biednych. Potem okazało się, że lewica jednak jest, i w dodatku rządzi. Na szczęście była postkomunistyczna, więc łatwo można było spoglądać na nią z wyższością. Następnie okazało się, że jest także – wychowana w „Życiu" redaktora Wołka – prawica. Z nią kłopot był większy: umiała poruszać się w mediach i uczyć od mentorów. Młodzi działacze, zwani „pampersami", okazali się jednak mało odporni na uroki kapitalizmu i formacja rozpuściła się w centrowym rozsądku. Reszta – poszła do PiS.

Lewica w tym czasie kanibalizowała samą siebie, a kolejne próby unowocześniania się przez SLD polegały na połykaniu wszelkich lewicowców, którzy chcieli być choć trochę bardziej lewicowi niż Leszek Miller. Trzeba było dopiero wypadnięcia z Sejmu, żeby nieco okiełznać imperialne zakusy dawnych hegemonów i baronów.

W efekcie tych przetasowań mamy partie poodrywane od grup interesów, dla których polowanie na wyborcę przypomina pogoń podczas przecen w galeriach przy użyciu odpowiedniego algorytmu i profilowania. Nieomylnie zawiaduje tym PiS. Wprowadza na rynek tani towar w masowej skali. Wieś zabrało już ludowcom, teraz próbuje pracowników odebrać lewicy. Robi to, by przeciwstawić ich wrogowi klasowemu uosabianemu przez liberałów. Brzmi znajomo?

Jarosław Kaczyński dzieła Marksa zna nieźle. Któż jednak mógł przypuszczać, że użyje ich teraz do walki politycznej?

Stąd właśnie biorą się kłopoty lewicy. Przesłanki, z których wychodzi Polski Ład, są przez nią bez zastrzeżeń akceptowane: biednym powinno się pomagać systemowo, bogaci powinni składać się na resztę w ramach progresywnego systemu podatkowego, na zdrowie wydatki muszą się zwiększyć, by zapobiec dalszej degradacji, o poprawie sytuacji nie wspominając. Aha, a ludzie powinni mieć dach nad głową – choćby płaski. Powinno tak być, bo to standard cywilizacyjny, a jak ktoś chce mieć w mieście favele, to zawsze może wybrać Amerykę Południową albo Indonezję. Tam też jest kapitalizm, a przebicie z dolara nawet lepsze.

Ale PiS idzie o krok dalej. I wie, że kiedy rzuci w staw kamień z napisem „wróg klasowy”, to nikt nie zrezygnuje z mordobicia. Napisano więc ten wyborczy plan w taki sposób, żeby zgadzając się na jakieś słuszne rozwiązanie, np. zwiększenie kwoty wolnej od podatku, trzeba było zgodzić się na świństwo, jakim jest okrojenie wpływów z podatków dla samorządów. Albo w zamian za gwarantowanie mieszkaniowego wkładu własnego – przyzwolenie na kompletną bezkarność budowlaną do 70 mkw., z poddaszem „do wykorzystania". Albo podniesienie wydatków na zdrowie do dawno postulowanego poziomu, ale kosztem liniowej składki dla samozatrudnionych, co ich szybciutko samozaorze.

To stara metoda. Otrzymywanie prezentów od władzy jest kosztowne. Tyle że kiedy walka klas wchodzi w ostrą fazę, to nawet czekiści mają problemy, by poznać, gdzie kto przynależy.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Ucieczka Romanowskiego to początek problemów PiS
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Magdeburg. Nowy rozdział historii terroru
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Andrzej Duda pasuje do MKOl
Publicystyka
Kryzys polityczny wokół ministra Wieczorka zatacza coraz szersze kręgi
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Publicystyka
Jan Zielonka: Co przyniesie następny rok?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku