Rosja odbiła Kaukaz

Bez stanowczej reakcji Zachodu i obecności militarnej na Kaukazie Rosja odzyska ten region. Oczywiście nie jako część terytorium formalnie własnego, lecz jako obszar politycznej wyłączności – pisze ekonomista i publicysta Waldemar Kuczyński

Aktualizacja: 13.08.2008 03:08 Publikacja: 13.08.2008 03:07

Rosja odbiła Kaukaz

Foto: AP

Red

Wśród komentatorów przeważa opinia, że Saakaszwili popełnił błąd, próbując odbić Osetię Południową, i ja też tak uważam. To jest błąd o poważnych skutkach dla Gruzji, dla regionu i dla sytuacji globalnej. Nie wnikam w to, jakie były jego kalkulacje, bo to jest teraz nieważne, choć tutaj nasuwałyby się wnioski kompromitujące go jako polityka.

Gruzja to kawałek rosyjskiego imperium, który się oderwał w chwili jego słabości. O tym fakcie mogą ewentualnie nie pamiętać na co dzień republiki nadbałtyckie, które są już w NATO i Unii Europejskiej, choć lepiej, żeby i one o tym nie zapomniały zupełnie. To samo dotyczy Polski, na dodatek kęsa dużo większego, więc trudniejszego do przełknięcia i strawienia, także członka NATO i Unii. W lepszej od Gruzji sytuacji, ale nie całkowicie komfortowej, jest Ukraina, też część „matki Rosji”, tyle że potężna, ale zarazem bez szerszego oparcia.

Gruzja i inne państwa, które powstały z rozpadu Związku Radzieckiego, nie powinny ani na chwilę zapominać, że ich niepodległość jest owocem chwilowej bezsiły imperium, a nie jego zgody, że to roślina bardzo wrażliwa na zmiany sytuacji politycznej. W pierwszym rzędzie powinny więc dążyć do silniejszego zakorzenienia niepodległości we wpływowych sojuszach i strukturach międzynarodowych. A nie mając takiego zakorzenienia, powinny jak ognia unikać działań mogących prowokować stającą na nogi Rosję, choćby takie unikanie było bolesne i kosztowne.

Rosja nie jest pogodzona z okrojeniem, jakiego doznała na przełomie lat 80. i 90., potrzebuje w sukcesach, także militarnych, odzyskania poczucia siły i mocarstwowości. Saakaszwili widać o tym zapomniał, co nie tylko wystawia mu marne świadectwo, ale czyni z niego polityka ryzykownego dla własnego kraju i szerzej.

Uważam oczywiście, że Zachód powinien bronić Gruzji przed zdominowaniem przez Rosję, bo to jest w jego interesie, ale nie jestem pewien, czy się na to zdobędzie. Brak woli zadzierania z Rosją, nawet osłabłą, jest w Europie Zachodniej niemal genetyczny, a administracja Busha tuż przed odejściem ma zęby starte na Afganistanie i Iraku. Jeśli Zachód nie zdobędzie się na stanowisko, które autorytatywnie pokaże Rosji i krajom tamtego regionu, że nie ona jedna ma tam głos decydujący, a obawiam się właśnie braku wystarczającej reakcji, to skutki będę poważne.

Gruzja w najlepszym dla siebie razie utraci ostatecznie Osetię Południową i Abchazję, już i wcześniej prawie nie do odzyskania. Wciąż nie jest wykluczone, że może stać się rosyjskim satelitą, zależnie od tego, jak rozwinie się sytuacja. Miedwiediew zadeklarował wprawdzie zawieszenie działań zbrojnych, nie wykluczył jednak, że wojska rosyjskie mogą je wznowić. Nie będzie żadnych sił rozjemczych między wojskami Gruzji i Federacji Rosyjskiej, bo Rosja się na to nie zgodzi, uważając, że jedynym rozjemcą w tamtym regionie może być ona. Nie ma problemu sił rozjemczych, jest problem konfrontacji z Rosją, na którą nikt z graczy wpływowych nie pójdzie.

Bez stanowczej reakcji Zachodu, a przez stanowczą reakcję rozumiem bezwzględnie jakieś zademonstrowanie jego zainteresowania i obecności militarnej w regionie, nastąpi w tamtych krajach skokowy wzrost strachu przed Rosją i uległości wobec niej, czyli rodzaj satelityzacji przez świadomość „kto tu rządzi”, a kto tu nie ma nic do gadania, poza gadaniem właśnie. Rosja odzyska Kaukaz oczywiście nie jako część terytorium formalnie własnego, lecz jako region politycznej wyłączności, jako swoją szarą strefę, do tej pory jednak tylko częściowo kontrolowaną.

Jeśli to się stanie, wówczas żadnego rozszerzania NATO w tamtym kierunku nie będzie, bo potencjalni chętni będą w strachu przed deklarowaniem takich aspiracji, a Zachód, dopuściwszy swoim niezdecydowaniem do odbudowy rosyjskiej dominacji, tym bardziej nie będzie zdecydowany ją z regionu spychać. W łeb oczywiście wezmą różne pomysły infrastruktury energetycznej z założenia nieprzyjazne Rosji, bo mające uniezależniać kraje Europy Zachodniej i Środkowej od jej ropy i gazu, a więc i od niej.

Wątpię, czy Azerbejdżan, jedyne istotne źródło nierosyjskich paliw dla południowych gazociągów i ropociągów omijających Gazprom, zaryzykuje narażanie się przywróconemu suwerenowi regionu. Gdy chodzi o scenę globalną, kaukaski sukces Rosji podniesie jej poziom aspiracji, zwiększy jej determinację w walce o odzyskanie wpływów w decydowaniu o sprawach globu. Rosja będzie pół kroku bliżej do odzyskania supermocarstwowości.

Parę słów o polityce polskiej. Moim zdaniem Polska ma w tamtych stronach niewiele do powiedzenia, choć prezydent szczególnie sądzi, że jest inaczej, dzwoniąc, jeżdżąc i posyłając wysłanników do Tbilisi. Otóż droga do pomagania Gruzji nie prowadzi przez wycieczki na Kaukaz, które oczywiście są fajne, fizycznie i medialnie. Droga prowadzi przez działania głównie rządu i premiera w strukturach Unii i NATO, dziś polegające na namawianiu głównych państw Unii i jej samej na możliwie stanowcze „nie” wobec działań Rosji. Nie sądzę, by gromkie pokrzykiwanie Polski – hobbita w otoczeniu trzech liliputów – na kimkolwiek zrobiło inne wrażenie niż wrażenie śmieszności. Inni szatani są tam czynni.Autor był ministrem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, doradzał premierom Włodzimierzowi Cimoszewiczowi i Jerzemu Buzkowi

Wśród komentatorów przeważa opinia, że Saakaszwili popełnił błąd, próbując odbić Osetię Południową, i ja też tak uważam. To jest błąd o poważnych skutkach dla Gruzji, dla regionu i dla sytuacji globalnej. Nie wnikam w to, jakie były jego kalkulacje, bo to jest teraz nieważne, choć tutaj nasuwałyby się wnioski kompromitujące go jako polityka.

Gruzja to kawałek rosyjskiego imperium, który się oderwał w chwili jego słabości. O tym fakcie mogą ewentualnie nie pamiętać na co dzień republiki nadbałtyckie, które są już w NATO i Unii Europejskiej, choć lepiej, żeby i one o tym nie zapomniały zupełnie. To samo dotyczy Polski, na dodatek kęsa dużo większego, więc trudniejszego do przełknięcia i strawienia, także członka NATO i Unii. W lepszej od Gruzji sytuacji, ale nie całkowicie komfortowej, jest Ukraina, też część „matki Rosji”, tyle że potężna, ale zarazem bez szerszego oparcia.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Konfederacja mężczyzn i Sławomira Mentzena
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Izrael bombarduje Gazę. Powrót wojny czy tylko taktyczne uderzenie?
Publicystyka
Marek Migalski: Wybory uzupełniające do Senatu – kosztowna krakowska lekcja i moralność Kalego
Publicystyka
Estera Flieger: Co łączy Krzysztofa Stanowskiego z Elonem Muskiem? A mógł namieszać w wyborach
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Publicystyka
Rozmowy w Dżuddzie i czerwone linie, których nie przekroczy Kijów
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń