Podczas epidemii potrzebne są ekstraordynaryjne rozwiązania. Nie powinny dziwić zmiany w prawie, składające się na tarczę antykryzysową, które procedowane są w trybie pilnym. Nawet jeśli zapisy umożliwiające przedsiębiorcom i pracownikom przetrwanie w czasie kryzysu są dalekie od ideału, zawierają niepotrzebne komplikacje, czy są niewystarczające, to i tak duża część Polaków potrzebuje nowych regulacji, żeby przetrwać. Po to mamy opozycję, żeby uzupełniała luki i wyłapywała błędy, zgłaszając poprawki. Dobrze, że Senat nie jest zdominowany przez PiS, bo uniknięcie monowładzy jest szansą na zdrową kontrolę i odrzucenie niedemokratycznych zakusów.
Żadnej władzy nie należy ufać i trzeba patrzeć jej na ręce. Potwierdził to PiS, wrzucając w nocy z piątku na sobotę do pakietu pomocniczego niezapowiedziane wcześniej zmiany w kodeksie wyborczym. Opozycja zamiast wspólnie wytknąć i naprawiać nadużycie władzy, popadła w oskarżenia. Lewica i PSL zaczęły oskarżać Platformę, że poparła tę zmianę, mimo że PO za tą poprawką nie optowała. KO uderzyła w Lewicę, że powinna była być na sali plenarnej, bo gdyby nie PO, to szwindel PiS nie zostałby wyłapany. Wcześniej poseł PO mówił, że jak Platforma będzie rządzić z Konfederacją, to narodowcy zajmą się Lewicą, a PSL nagłaśniał rzekome słowa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej o tym, że „konstytucja jest ważniejsza od ludzkiego życia”. Czy to brzmi poważnie?
Zobacz wyniki sondażu: Również wyborcy PiS nie chcą wyborów za rok
Opozycyjny kanibalizm w czasach zarazy jest wymarzonym scenariuszem dla PiS. To, że ta partia wykorzystuje epidemię dla umocnienia swojej władzy, widzi każdy. Jednak również opozycja próbuje teraz wyeliminować konkurentów po stronie antyrządowej. PSL robi wszystko, żeby zdyskredytować Małgorzatę Kidawę-Błońską po to, żeby Władysław Kosiniak-Kamysz stał się faworytem wyborów prezydenckich. Po Koalicji Europejskiej, wspólnych marszach opozycji przeciwko władzy i w obronie konstytucji nie zostało już nic.
Konkurenci partii władzy, postulując wybory na jesieni, popełniają kolejny błąd. Naukowcy zapowiadają, że może dojść do drugiej fali epidemii właśnie po wakacjach. Opozycja liczy, że zyskałaby punkty w krótkim terminie na niezadowoleniu społecznym, które mogłoby się negatywnie odbić na prezydencie. Możliwe. Jednak nie można narażać Polaków – tak samo w maju, jak i jesienią.