Z tej strony Koalicja Obywatelska pewnie się nie spodziewała presji. Podczas zwołanego przez Lewicę okrągłego stołu w sprawie wyborów prezydenckich szef Klubu Krzysztof Gawkowski zaapelował, by Senat skrócił prace nad nowym projektem kodeksu wyborczego.
– Podczas spotkania okrągłego stołu zaproponowaliśmy, żeby podstawowym warunkiem porozumienia było to, że prace w Senacie będą skrócone, że nie będziemy pracowali nad ustawą 30 dni, tylko krócej tak, żeby wybory prezydenckie mogły być przeprowadzone w Polsce zdecydowanie wcześniej – mówił po spotkaniu, na które przyszli przedstawiciele wszystkich partii.
To dla KO bardzo niewygodna sytuacja. Skracanie pracy w Senacie oznacza skrócenie czasu do wyborów, a tym samym możliwości wyjścia z pata, w jakim znalazła się KO w związku z perspektywą zmiany swojej kandydatki. Decyzja w tej sprawie musi być podejmowana przecież po rozważeniu tego, ile jest czasu na przeprowadzenie procedur wyborczych: rejestracji ewentualnego nowego komitetu, zebrania podpisów i wprowadzenia kandydata do gry. Dlatego też PiS ustami ustępującego marszałka Karczewskiego, wicepremier Jadwigi Emilewicz, posłów i samego prezydenta Dudy wzywa większość senacką, zdominowaną przez KO, do tego, by nie wykorzystywała całego okresu 30 dni na prace nad nową ustawą. Marszałek Grodzki odpowiada na te wezwania, że zajmie się nią niezwłocznie... odsyłając projekt do komisji. W tym przeciąganiu liny nic dziwnego nie ma. Sytuacja taka jest wszystkim znana aż za dobrze. Ale stanowisko Lewicy to nowość.
Szalony kontredans z wyborami prezydenckimi trwa już za długo. Wobec twardogłowego, nieracjonalnego i szkodliwego stanowiska PiS należało walczyć z całych sił o to, by wyeliminować kosmiczne pomysły organizowania wyborów w maju. Opozycja tę rundę wygrała, głównie dzięki dyscyplinie senatorów KO i ich determinacji. PiS z podkulonym ogonem wycofało się na pozycje możliwe do zaaprobowania, choć nie idealne. Dalsze wydłużanie procedury wyborczej zaszkodzi jednak sytuacji ekonomicznej pracowników, dając pretekst rządzącym do prowadzenia permanentnej krucjaty politycznej, zamiast zmierzenia się z prognozowanym bezrobociem i zapaścią w dochodach wielu rodzin. Ta walka wcale nie jest łatwa dla rządzących, bo w kasie nie ma pieniędzy. To dlatego otwierane są żłobki i przedszkola – by oszczędzić na zasiłkach dla rodziców.
To, że „jest problem" z kandydatką PO, przyznają nawet politycy tej partii. – Jesteśmy w trudnej sytuacji z tą kandydaturą, ja tego nie ukrywam, natomiast spodziewam się skokowego spadku prezydenta Dudy w ciągu najbliższych tygodni – tego obawiał się prezes Kaczyński, dlatego napierał na jak najszybsze wybory – mówił w środę Tomasz Siemoniak w Radio Plus.