Skoro cotygodniowe apele wojującej Środy o przeciwstawienie się męskiej dominacji i wpuszczeniu kobiet na listy wyborcze nie skutkują, czas wezwać posiłki. Agnieszka Kublik atakuje:

Mężczyźni właśnie udowodnili, że bez 50-procentowego parytetu wyborczego problemu dyskryminacji kobiet rozwiązać się nie da. Czyli udowodnili banał, bo to od lat mówią kobiety. Udowodnili konstruując listy wyborcze. Nowa ustawa kwotowa gwarantująca kobietom co najmniej 35 proc. miejsc na listach wyborczych okazała się nieskuteczna. Nie zwiększyła szans wyborczych kobiet, bo mężczyźni siebie ulokowali na "jedynkach", "dwójkach" i trójkach". Paniom zostawili miejsca, o których wiadomo, że nie dają żadnej szansy na mandat. (...) Niesłowni, jeśli chodzi o prawa kobiet, okazali się więc politycy z prawa i z lewa. Czyli to problem męskiej zmowy ponad podziałami, bo im więcej kobiet wejdzie do Sejmu, tym mniej diet poselskich zostanie dla mężczyzn. (...) Panowie, dość gadania, że ustawa z 50-procentowym parytetem niepotrzebna, bo z łaski oddacie kobietom ich prawa. Za łaskę dziękujemy. Wolimy mieć prawo.

A my proponujemy pójść krok dalej: Joanna Mucha na prezydenta!