Paweł Lisicki zauważa, że Sąd Okręgowy w Warszawie, skazując Beatę Sawicką, byłą posłankę Platformy, nie podzielił trwającej od czterech lat kampanii niektórych mediów. Szef "Uważam Rze" zauważa, że sędziowie:
Zamiast uniewinnić oskarżoną, zamiast widzieć w niej ofiarę machinacji ciemnych sił strasznego PiS, pierwszą męczennicę IV RP, bohaterkę powszechnej walki o prawo do miłości, dostrzegli w niej cyniczną łapówkarkę, zręcznie wykorzystującą własną pozycję polityczną. „Dowody wykluczają, by czynności CBA miały polityczny podtekst" – stwierdził sędzia Hubert Gąsior. I przytoczył słowa Sawickiej, które mówią same za siebie:
„Ja wiem, kogo zapytać, kogo poprosić. Jak się pilnuje, to coś się wygrywa. Potrzebuję 100 tys. Przynosi się w torbie i nic więcej"
– osobliwe to rzeczywiście byłoby wyznanie miłosne.
Ku zaskoczeniu wielu - jak pisze Lisicki - ci rzecznicy jednak nie zdecydowali się nie tylko na przeprosiny, ale nawet na to by po tym wyroku zamilknąć.