Dominik Zdort – dlaczego wstydzimy się oznak misji?

Redaktor „Plus Minus Rzeczpospolitej” pisze o zewnętrznych objawach wewnętrznych przemian – swoistego wstydu tych, którzy podjęli misje wojskowych, duchownych, dziennikarzy

Publikacja: 08.09.2012 14:20

Dominik Zdort – dlaczego wstydzimy się oznak misji?

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Dominik Zdort zauważa:

Przez wieki w czasach biedy, nędzy, kryzysu, niepewności względną stabilizację, a przy okazji społeczny szacunek, gwarantował wybór kariery wojskowej lub kościelnej.

Ta stendhalowska alternatywa, jeśli wziąć pod uwagę kwestie materialne, jest aktualna i w czasach współczesnych, choć ani mundur, ani sutanna już nie dają dawnego prestiżu.

Można przypuszczać, że większość współczesnych nastolatek nawet nie rozumie znaczenia uroczego powiedzonka w stylu retro: „za mundurem panny sznurem". A gdyby zrozumiała, to mogłoby je ono tylko rozśmieszyć. Cóż, skoro – jak przekonują nas rządzący – Polska sąsiaduje ze wszystkich stron z krajami, które nieba chciałyby jej przychylić, to armia staje się dla państwa tylko zbędnym balastem. Normalne więc, że panny już dawno przestały oglądać się na ulicach za rogatywkami.

Tym bardziej że owe rogatywki, a choćby i mniej galowe, i mniej rzucające się w oczy części umundurowania, coraz trudniej na polskich ulicach dostrzec. Odnosi się wrażenie, że resztki polskiej armii, których obecnemu rządowi nie udało się jeszcze zlikwidować, nie chcą drażnić współobywateli, a tym bardziej przedstawicieli władz – swoim widokiem. Natychmiast po służbie ze wstydem zdejmują mundury i z ulgą przebierają się w cywilne łaszki.

Jak zauważa Zdort, dotyczy to także osób duchownych, a nawet hierarchów, którym nie bez przyczyny papież Benedykt XVI ponownie przydaje pojęcie Ecclesia Militans, czyli żołnierzy Kościoła wojującego ze złem.

W charakterystyczny dla siebie dobitny sposób mówił o tym kiedyś Wojciech Cejrowski: gdy toczy się wojna przeciw Kościołowi, jego żołnierze powinni chodzić w mundurach.

O takowej potrzebie mówi codzienne doświadczenie, które było udziałem Dominika Zdorta:

Mężczyzna, którego spotkałem w okolicach Dworca Powiśle, był bez wątpienia ks. Markiem. Ale w świeckim stroju nie budził już szacunku, nie miał w sobie ani śladu tej magicznej mocy, która bije od wielu duchownych. Wręcz przeciwnie - zdawał się być mały i przygarbiony. Poczułem coś jakby wstyd, gdy uświadomiłem sobie, że mój dawny dumny ksiądz proboszcz, przemyka chyłkiem w cywilu przez centrum miasta. Nawet bez koloratki.

Przez moment zastanawiałem się, dlaczego zdjął sutannę, gdy wybierał się do miasta. Pewnie skłonił go do tego jeden z całkiem banalnych powodów, które powodują, że duchowni czasem nie chcą przyznawać się do tego, kim są (…) Ktoś powie: nie szata zdobi człowieka. Ksiądz bez sutanny nie przestaje być księdzem

Zdort zauważa jednak:

Decyzja, aby zostać księdzem, to nie jest takie samo postanowienie jak wybór studiów polonistycznych czy politologicznych. Duchowny to nie zawód, który można zmienić, gdy jest taka potrzeba lub ochota, ale misja na całe życie. To służba – taka sama jak wojskowa. Ale znacznie ważniejsza.

Dominik Zdort zauważa:

Przez wieki w czasach biedy, nędzy, kryzysu, niepewności względną stabilizację, a przy okazji społeczny szacunek, gwarantował wybór kariery wojskowej lub kościelnej.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent