Premier Mateusz Morawiecki zaprosił opozycję do dyskusji o tym, jak poradzić sobie z pandemią koronawirusa. Już! Prawie siedem miesięcy od wybuchu pandemii. W dodatku zaapelował też, by w sprawie zagrożenia wszyscy stali się „jedną drużyną". Czy naprawdę musiało dojść do takiego wzrostu zakażeń, by szef rządu przyznał się, że nie wie wszystkiego, a jego rząd nie jest omnipotentny?
Opozycja natychmiast podniosła lament, że chodzi o to, by ją uwikłać we wszystkie błędy popełnione przez władzę. Lament słuszny, ale bezproduktywny. Bo oczywiste jest, że premierowi chodzi o podzielenie się odpowiedzialnością za ciężką i niebezpieczną sytuację w kraju. Ale opozycja wyjścia nie ma i musi w telekonferencji uczestniczyć. Bo będąc w polityce, z odpowiedzialnością trzeba się liczyć, także za nie swoje błędy.
Czytaj także:
Odium za to, że państwo słabo sobie radzi, a rząd stracił czas na wewnętrzne kryzysy, ubrudzi wszystkich polityków – jednych mniej, a drugich bardziej. I na to liczy PiS. Co w tej sytuacji może zrobić opozycja? Przede wszystkim, jeżeli została zawołana na pomoc, musi wywalczyć realne instrumenty wpływu na sytuację. A więc pełną jawność wszelkich debat na temat koronawirusowej strategii i przeniesienie ich do Sejmu. To jest właściwe miejsce do toczenia w pełnym politycznym składzie rozmowy o strategii. Ale do tej pory rząd odmawiał nawet przedstawienia w parlamencie informacji na temat pandemii.