Szok i niedowierzanie polityków PiS wobec obecnych protestów wynikają nie tylko z ich odmiennych, niż demonstrantów, poglądów czy kompletnie innej wizji tego, jak ma wyglądać Polska. To jest także, a może przede wszystkim, różnica pokoleniowa. To dlatego prezes Jarosław Kaczyński nie może wyjść ze zdumienia. Bo on tego świata już nie rozumie. Panowie i panie z PiS przez lata żyli ze świadomością, że jest część polskiej opinii publicznej, która wyznaje poglądy liberalne i lewicowe. Widywali nawet feministyczne pikiety. Przez lata te same aktywistki, zmęczone już trochę walką o dostęp do aborcji i równe prawa dla kobiet czy gejów, stały się raczej elementem pejzażu niż siłą, z którą należy się liczyć albo która byłaby zdolna przeciwstawić się Kościołowi. Trochę sytuację zmieniła Unia Europejska, ale dyrektywy można przecież zamknąć w sejfie, zajmowanie się równym statusem powierzyć wiceprezesowi PiS Adamowi Lipińskiemu, a do Brukseli wysłać Beatę Szydło razem z Beatą Kempą i jakoś się te zachodnie czarownice spacyfikuje. W kraju wciąż wystarczał moralny szantaż osobą Jana Pawła II. Mechanizm działał przez wiele lat nawet w stosunku do Leszka Millera i jego SLD, któremu poparcie Kościoła potrzebne było, by wygrać referendum akcesyjne. Stąd wzięła się mantra o aborcyjnym kompromisie.
Tym razem, pierwszy raz od 1989 roku, mamy do czynienia z demonstracjami dotyczącymi całości forsowanego przez władzę światopoglądu, odległego tak bardzo od tego, z czym mamy do czynienia w innych państwach europejskich, że do porównań wystarczyć nam musi Iran.
Władza jest więc w szoku, bo nagle się okazało, że na ulicach demonstruje pokolenie, które prawie w całości ma poglądy, jak owa lekceważona przez lata grupka kobiecych aktywistek. Znamienne było zachowanie wicemarszałka Ryszard Terleckiego, który do posłanki Barbary Nowackiej dwukrotnie, mimo jej interwencji, zwrócił się nazwiskiem jej mamy – Izabeli Jarugi-Nowackiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. Bo on wciąż – podobnie jak prezes i inni politycy PiS – mentalnie pogrążony jest w końcówce lat 90...
Nic więc dziwnego, że ta formacja nie rozumie, co teraz dzieje się ulicach. Nie dociera do nich, że obecne młode pokolenie ma gdzieś ich dawne wojny z Wałęsą i Tuskiem, nie akceptuje ich argumentów i nie przejmuje się tym, że kogoś obrazi grubym słowem, kiedy ktoś narusza ich wolność.
Tu nie pomogą zmiany paragrafów, kunktatorskie rozporządzenie udowadniające, że Trybunał Konstytucyjny nie miał na myśli tego, co miał. Protesty są wyrazem braku akceptacji dla całej oferty światopoglądowej, którą przedstawia Zjednoczona Prawica i w dużej części Kościół, szczególnie po ujawnieniu rozmiarów pedofilii w tej instytucji. To przecież także fiasko nauczania religii w szkołach. Religii, na którą jeszcze niedawno uczęszczało prawie 100 proc. dzieciaków.