Prezes Jarosław Kaczyński stwierdził we czwartek, że gdyby PiS był dalej przy władzy, ambasador Jakow Liwne zostałby z Polski wydalony. – Gdyby mnie pan zapytał, co ja bym zrobił, gdybym był przy władzy, to tak, nastąpiłoby wydalenie – odpowiedział na pytanie dziennikarzy. I oczywiście skrytykował całą dyplomację wolnej Polski.
– Postawa, którą przyjęliśmy po roku 1989 całkowicie się nie sprawdziła. Nic to nie pomogło w stosunkach polsko-izraelskich. Jedyny sukces, z resztą bardzo niedoceniony, to wspólne oświadczenie naszego premiera i premiera Netanjahu, które zrównuje antysemityzm i antypolonizm. Okazuje się, że to nie działa – zadeklarował Jarosław Kaczyński.
Za rządów PiS Polska ponosiła w relacjach z Izraelem same klęski
Problemem z wypowiedziami dotyczącymi historii alternatywnej (co by było, gdyby...), jest taki, że są one całkowicie nieweryfikowalne. Nie wiem, co by zrobił Jarosław Kaczyński, gdyby dziś rządził, bo rządzi dziś Donald Tusk.
Wiemy natomiast, jaki jest realny dorobek PiS w relacjach z Izraelem. I może warto przypomnieć Kaczyńskiemu, który dziś grozi wydaleniem izraelskiego ambasadora, że za rządów PiS po raz pierwszy i jedyny w historii to Izrael wydalił polskiego ambasadora. W sierpniu 2021 roku, gdy ówczesny ambasador Marek Magierowski przebywał w Polsce na urlopie, w wyniku kolejnego spięcia dotyczącego restytucji mienia, izraelski MSZ zarekomendował przedstawicielowi Polski niewracanie do placówki w Tel Awiwie.
Czytaj więcej
Dawno nikt tak w Polsce nie zaszkodził Izraelowi jak sam jego ambasador, udzielając wywiadu w Kanale Zero. W końcu nie co dzień się zdarza, by Robert Mazurek, próbujący zazwyczaj wytrzeć swoimi gośćmi podłogę, wypadł przy kimś na supersympatycznego brata łatę – ale naprawdę aż tak antypatyczny był Jakow Liwne.