Łukasz Warzecha: Penalizacja „mowy nienawiści”

Projekt dobrze brzmi, ale to wstęp do ideologicznej cenzury.

Publikacja: 17.01.2024 03:00

Łukasz Warzecha: Penalizacja „mowy nienawiści”

Foto: Adobestock

Wiceminister sprawiedliwości, pan Krzysztof Śmiszek, zapowiedział – jako kolejny przedstawiciel koalicji – że wkrótce zostanie zaprezentowany projekt karania za „mowę nienawiści”. Konstrukcja ma być podobna jak obecnie w przypadku art. 256 kodeksu karnego, który penalizuje obecnie nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość. W nowym katalogu mają się znaleźć płeć, tożsamość płciowa, orientacja seksualna, wiek, niepełnosprawność. Przestępstwo to byłoby ścigane z urzędu.

Sparaliżować debatę

Paradoksem jest, że przedstawiciel władzy, która przedstawiała się jako mająca zwrócić ludziom wolność zabraną przez PiS, zapowiada regulację uderzającą w wolność słowa bardziej niż jakakolwiek ustawa uchwalona w ciągu ośmiu lat rządów poprzedników. Każdy, kto wolność słowa sobie ceni, powinien przeciwko temu planowi gorąco protestować.

Czytaj więcej

Łukasz Warzecha: Nic tu nie jest proste

Wolność słowa jest jedną z najważniejszych wartości w demokracji. W Polsce jest i tak nadmiernie ograniczona. Przede wszystkim w kodeksie karnym trwa w najlepsze niesławny artykuł 212, ale też podobną ochroną cieszą się prezydent (art. 135 k.k.), konstytucyjne organy Rzeczypospolitej (art. 226 k.k. – kiedyś z tego artykułu ścigano autorów hasła „Donald, matole, twój rząd obalą kibole”) oraz „uczucia religijne” (art. 196 k.k.) – co jest również pojęciem skrajnie subiektywnym i nieprecyzyjnym. Teraz koalicja chciałaby do tego dorzucić przepisy, które sparaliżują debatę – mimo wszystko w naszym kraju cieszącą się nadal większą swobodą niż w wielu krajach Zachodu. Gdy pan Śmiszek stwierdza, że podobne regulacje w wielu państwach już są, to tak naprawdę ostrzega nas przed podobnymi skutkami tychże w Polsce.

Lewicowy paradygmat zakłada, że za wszelką cenę należy unikać urażania innych, ale według własnego uznania.

Lewicowy paradygmat zakłada dziś, że za wszelką cenę należy unikać urażania innych. Przy czym to „urażanie” każdy może sobie sam zdefiniować. Połączmy to teraz z planowanym przepisem dotyczącym mowy nienawiści. W katalogu spraw, które mają z automatu uruchamiać ściganie, pan Śmieszek wymienia na przykład „tożsamość płciową”, czyli pojęcie, którego zasadność sama w sobie jest przedmiotem gorącego sporu ideowego.

Wykreślić niesławny artykuł 212

Nietrudno przewidzieć, że po uchwaleniu wspomnianej regulacji wyrażenie publicznie przekonania, że nic takiego jak „tożsamość płciowa” nie istnieje – jest tylko płeć – spowoduje reakcję prokuratury. Szczególnie kierowanej przez Adama Bodnara. Albo weźmy dyskusję – nawet w sferze najczyściej naukowej – nad obecnością pewnych wrodzonych cech u kobiet i mężczyzn. Czy to nie podpadnie już pod „mowę nienawiści” dotyczącą płci?

Penalizacja „mowy nienawiści” może ładnie dla niektórych brzmi jako frazes. W praktyce to wstęp do ideologicznej cenzury. Dzisiaj to nie dobre samopoczucie mniejszości seksualnych jest zagrożone, ale swoboda dyskusji i wypowiedzi.

Pan Śmiszek powinien raczej przedstawić projekt wykreślenia art. 212 – z nadzieją, że to poparłby także pan prezydent. Który, mam nadzieję, stanie na drodze wprowadzania ideologicznej cenzury.

Autor jest publicystą „Do Rzeczy”

Publicystyka
Mgliste wpływy Rosji, czyli czego nie wiemy po konferencji gen. Jarosława Stróżyka
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Publicystyka
Estera Flieger: Dokąd zmierza Trzecia Droga?
Publicystyka
Stefan Szczepłek: Igrzyska olimpijskie w Warszawie? Jestem za
Publicystyka
Przemysław Prekiel: Lewica na rozdrożu
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Publicystyka
Marek Kozubal: Kto stanie murem za Antonim Macierewiczem