Zwycięstwo opozycji demokratycznej zwiastuje nowy rozdział w historii III RP. Na liderach obozu zwycięzców spoczywa wielka odpowiedzialność, aby polityczny sukces nie przesłonił im tego, co bodaj jeszcze ważniejsze – przywrócenia jedności i poczucia wspólnoty w społeczeństwie, które przez ostatnie lata było dzielone przez polityków i ich akolitów – po obu stronach politycznego sporu.
Nie było partii o tak wielkim mandacie społecznym jak PiS
Nie było w historii III RP partii o tak wielkim mandacie społecznym, a niebędącej u władzy, jak Prawo i Sprawiedliwość po 15 października. Nie po to Jarosław Kaczyński majstrował przy systemie politycznym od 2015 roku, aby po przegranych wyborach siedzieć cicho i w spokoju przeczekać następne cztery lata. Nie w sytuacji, kiedu na listę PiS zagłosowało ponad 7,6 mln obywateli. Jeśli opozycja w latach 2015-2023 była nazywana totalną, to aż strach pomyśleć, jaką opozycją będzie PiS.
Czytaj więcej
Choć zwycięska koalicja dostała historyczne 11,5 mln głosów i ma gigantyczny mandat demokratyczny, to PiS będzie kreować wrażenie chaosu, kłótni i napięć w jej obozie, by nowy rząd rozpoczął urzędowanie nie na fali powyborczego tryumfu, ale w zatrutej atmosferze.
Tym bardziej trzeba liczyć na rozsądek ze strony liderów nowego rządu. Niemniej będzie o to bardzo trudno, nie tylko dlatego, że będzie on z gatunku koalicji więcej niż egzotycznych. Przede wszystkim obawiam się swoistego rodzaju rewanżyzmu ze strony byłej opozycji. Dodatkowo, jeśli Donald Tusk naprawdę chce spełnić swój program „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów!”, gdzie m.in. planuje postawić przed sądem Andrzeja Dudę czy Jacka Sasina, to tylko czekać na zaognienie i tak mocno napiętych relacji między partiami politycznymi, a idąc dalej – także ze społeczeństwem. I z pewnością nie pomoże tu kolejny maraton wyborczy, który czeka nas w 2024 roku.
Donald Tusk nie po to przejął władzę, aby nie zostać premierem
Musimy pamiętać o tym, że Donald Tusk nie jest tym słodkim i miłym panem znanym ze zdjęć z kampanii wyborczej. To polityk wagi superciężkiej, który jest w obecnym miejscu nie dlatego, że był spolegliwy i szedł na kompromisy przez ponad 30 lat swojej kariery politycznej. Można wyśmiewać teorie spiskowe snute przez prawicowych publicystów, wierzących w to, że nowy rząd jest zainstalowany przez bliżej nieokreślone zewnętrzne siły sterowane gdzieś z okolicy Berlina czy Brukseli. Nie wierzę też w pomysł, że nowym premierem zostanie ktoś inny niż Donald Tusk. Były premier nie po to wrócił do Polski, nie po to stał się wrogiem publicznym numer jeden mediów rządowych i prorządowych, aby oddać premierostwo komuś innemu. Niestety, nie podzielam zdania tej części komentariatu, która uważa, że Tusk schodząc z pierwszej linii frontu, pokazałby, że liczy się dla niego przede wszystkim Polska. Jeśli masz władzę na wyciągnięcie ręki i jesteś Donaldem Tuskiem, to wybór jest więcej niż oczywisty.