Jestem wstrząśnięta jednowymiarowością felietonu Mariusza Cieślika na temat materiału Mateusza Baczyńskiego w Onecie. W tekście „»Bił mnie pięściami po twarzy, wyrywał włosy i groził śmiercią.« Mroczna przeszłość gwiazdora TVP” Baczyński opisuje pisma procesowe dotyczące dziennikarza TVP Michała Adamczyka, któremu postawiono zarzuty o pobicie oraz stosowanie gróźb pozbawienia życia, znieważenia słowami wulgarnymi oraz wielokrotnego grożenia popełnieniem przestępstw na szkodę ofiary lub jej rodziny. Sprawa dotyczy kobiety, z którą Adamczyk miał mieć romans.
Uważam, że wstyd być publicystą, który nie widzi tragedii ofiary. Czyżby dlatego, że ofiara jest kobietą?
Baczyński nie dywaguje w swoim artykule w portalu na „o”. Nie szuka sensacji. Po prostu opisuje akta procesowe, które – w istocie – są szokujące. Ciężko sobie bowiem wyobrazić padające w zeznaniach opisy bicia, lżenia, wysyłania ohydnych SMS-ów, grożenia, plucia i wyrywania włosów. Ciężko czytać o opisach obdukcji, siniakach, o miejscach po wyrwanych włosach.
Dodajmy, że 11 stycznia 2002 roku sąd uznał, że „sprawstwo i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości i zostały potwierdzone dowodami zebranymi w sprawie”. Zdecydowano jednak o warunkowym umorzeniu sprawy, wyznaczając jednocześnie dwuletni okres próby i zobowiązując Michała Adamczyka do wpłacenia 1500 zł na Fundację „Daj Szansę”.