Przeglądając media tradycyjne i społecznościowe widzimy, że większość sporów, które tak zajadle i bezkompromisowo toczymy, nie ma sensu, a kwestie, które jawią się jako istotne, giną w potoku bezużytecznej paplaniny. Banały. Ostatnio miały miejsce dwa wydarzenia, które dobitnie ukazały, że – parafrazując słynny cytat z Joanny Szczepkowskiej – w 2023 roku skończyły się w Polsce idee.
W weekendowej „Gazecie Wyborczej” Adam Michnik udzielił Dominice Wielowieyskiej wywiadu, w którym rozgrzeszył Romana Giertycha – najprawdopodobniej kandydata opozycji do Senatu – z dawnych przewin, gdy mecenas powoływał do życia Młodzież Wszechpolską, był ministrem edukacji w rządzie PiS czy agitował przeciwko wejściu Polski do UE. Redaktor naczelny „Wyborczej” dostrzega czarne plamy na życiorysie Giertycha, lecz stwierdza, że „przez ostatnie lata Giertych zasłużył na pewne kwantum zaufania. Może nie stuprocentowe, ale jednak”. I że „tacy ludzie jak on są potrzebni opozycji”.