Rusłan Szoszyn: Putin jak Kronos, połknie Prigożyna

Dalsze sukcesy byłego „kucharza Kremla” nad Dnieprem byłyby ryzykowne dla budowanego od dziesięcioleci mocno spersonalizowanego reżimu.

Publikacja: 08.03.2023 12:33

Władimir Putin i Jewgienij Prigożyn

Władimir Putin i Jewgienij Prigożyn

Foto: AFP/PAP/EPA

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 378

Kronos zjadał swoje dzieci tuż po urodzeniu, gdyż przepowiedziano mu, że jedno z nich pozbawi go władzy. Władimir Putin nie tylko pozwolił urodzić się Grupie Wagnera pod przewodnictwem swojego byłego kucharza i biznesmena Jewgienija Prigozyna, ale i od lat obserwuje, jak jego dziecię dorasta. Tylko mocno naiwny człowiek, nieorientujący się w rosyjskiej rzeczywistości, uwierzy w to, że w Rosji w sposób samodzielny i niezależny od Kremla powstałaby jakaś „prywatna grupa wojskowa”. To pozwalało załatwiać brudne sprawy m.in. w Syrii, Libii, Mali, Republice Środkowoafrykańskiej, Wenezueli i wielu innych zakątkach świata. 

Czym się zajmują? M.in. bronią dyktatorów przed rebelią i upadkiem, ochraniają złoża złota, diamentów i ropy. Pilnują tam rosyjskich interesów, bez wysyłania przez Moskwę regularnej armii. W konsekwencji Kreml pozyskał siłę, która generuje spore zyski (gospodarcze, dyplomatyczne, geopolityczne) i w żaden sposób nie naraża Rosji na konsekwencje z powodu swojej brutalnej działalności. W każdej chwili władze w Moskwie przecież mogą powiedzieć, że z tą „prywatną firmą” nie mają nic wspólnego i nie ponoszą odpowiedzialności. Oficjalnie nie istnieją, w świetle rosyjskiego prawa najemnictwo w Rosji jest zakazane. I przez wiele lat Prigożyn zaprzeczał, że ma cokolwiek wspólnego z Grupą Wagnera, a nawet wytaczał procesy sądowe rosyjskim dziennikarzom.

Czytaj więcej

Think tank: Rosja nie będzie w stanie wykorzystać zdobycia Bachmutu

Z cienia wyszedł po załamaniu „operacji” Putina nad Dnieprem. W koloniach karnych zrekrutował „ochotników” i jego siły wrzucono do samego piekła wojny. Po zajęciu Sołedaru znalazł się na czołówkach wszystkich rosyjskich mediów, zaczęli go gloryfikować prokremlowscy blogerzy, politolodzy i komentatorzy. Wielu zaczęło zadawać pytanie: co w takim razie robi regularna armia Rosji, która przez lata rządów Putina pochłonęła setki miliardów dolarów? 

Najemników Prigożyna skierowano do Bachmutu, ale szybko zrozumiał, że został odcięty od dostaw amunicji i broni. Od tygodni atakuje dowódcę rosyjskiego sztabu generalnego oraz ministra obrony Siergieja Szojgu. Sugeruje, że celowo doprowadzają do zniszczenie jego najlepszych oddziałów i przyznaje, że nie zważając na swoje „znajomości”, nie jest w stanie nic już zmienić. Co jakiś czas dolewa oliwy do ognia atakując i wyzywając od „zdrajców” gubernatora Petersburga Aleksandra Biegłowa, wieloletniego i bardzo zaufanego współpracownika Putina.

Kolejne „sukcesy” Prigożyna nad Dnieprem (np. zajęcie Bachmutu) dla Kremla byłyby ryzykowne

Wygląda na to, że wyznaczona przez Kreml misja Prigożyna nad Dnieprem dobiega końca. W najlepszym wypadku otrzyma nowe polecenie i wróci do Afryki. Zapewne już niedługo zapadnie, albo już zapadła, decyzja dotycząca odcięcia go od mediów federalnych. Blogerów wojskowych wezwą kuratorzy z FSB na dywanik i poinformują, że „polityka partii się zmienia”. Kolejne jego „sukcesy” nad Dnieprem (np. zajęcie Bachmutu) dla Kremla byłyby ryzykowne. Pogłębiałoby konflikt Grupy Wagnera z resortem obrony i ważnymi politykami obozu rządzącego, a to w warunkach wojny byłoby niezwykle problematyczne dla jedności mocno spersonalizowanego systemu. Poza tym dalszy wzrost popularności Prigożyna i Grupy Wagnera w Rosji stwarzałby Putinowi konkurencyjnego gracza, który w pewnym momencie mógłby podważyć niepopularne decyzje wodza. Np. dotyczące wycofania z kolejnych okupowanych terenów Ukrainy, albo zawarcia jakiegokolwiek porozumienia z Kijowem.

Dotychczas Kreml eliminował każdego, kto zbyt wysoko podnosił głowę wewnątrz reżimu. Znacznie mniej groźny gubernator Kraju Chabarowskiego Siergiej Furgał został skazany na 22 lata łagrów. Nie otaczał się armią najemników, nie uderzał w resort obrony i nie prowadził wojny z bliskimi współpracownikami Putina. Wystarczyło, że porywał tłumy, zbyt śmiało mówił i wzbudzał ponadprzeciętne zainteresowanie mieszkańców. Reżim rosyjski lubi ciszę. Decydujący głos zawsze należy do Władimira Putina, który jak Kronos, połknął już niejedno swoje dziecię.

Kronos zjadał swoje dzieci tuż po urodzeniu, gdyż przepowiedziano mu, że jedno z nich pozbawi go władzy. Władimir Putin nie tylko pozwolił urodzić się Grupie Wagnera pod przewodnictwem swojego byłego kucharza i biznesmena Jewgienija Prigozyna, ale i od lat obserwuje, jak jego dziecię dorasta. Tylko mocno naiwny człowiek, nieorientujący się w rosyjskiej rzeczywistości, uwierzy w to, że w Rosji w sposób samodzielny i niezależny od Kremla powstałaby jakaś „prywatna grupa wojskowa”. To pozwalało załatwiać brudne sprawy m.in. w Syrii, Libii, Mali, Republice Środkowoafrykańskiej, Wenezueli i wielu innych zakątkach świata. 

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki