Artur Ilgner: Inercja, czyli dlaczego wciąż rządzi PiS

Diabeł nie śpi. Zesłał katastrofę smoleńską, którą natychmiast przekształcono na paliwo polityczne, by skłócić, podzielić Polaków. Zesłał pandemię, którą rządzący mogli nakryć własną nieudolność. Teraz dramatyczną i okrutną wojnę bolszewicko-ukraińską.

Publikacja: 14.06.2022 10:26

Wyznawcy, jak słynne trzy małpki: nie widzą tego, nie słyszą, nie mówią

Wyznawcy, jak słynne trzy małpki: nie widzą tego, nie słyszą, nie mówią

Foto: AdobeStock

Jest groźniejsza dla polskiej racji stanu, polskiej państwowości bardziej niż hitleryzm czy stalinizm, bardziej niż pandemia Covid-19. Inercja moralna i mentalna, w jakiej od lat trwają moi współplemieńcy, jest niewytłumaczalna i porażająca. Polacy, choć w swojej historii od wieków najczęściej skłóceni wewnętrznie, zawsze intuicyjnie wyczuwali zło i zagrożenie dla swojego bytu. Tym razem tak się nie dzieje.

W moim przekonaniu świadczy o tym stałość poparcia dla rządów partii, która prowadzi nas w niebyt. Nie wiem, co musiałoby się jeszcze wydarzyć, by zwolennicy (czyt. wyznawcy) PiS-u przejrzeli na oczy i pojęli wreszcie, że są oszukiwani, otumaniani kłamliwą propagandą w stylu goebbelsowsko-putinowskim, że „a rebour” mają się serwowane w mediach powiązanych z władzą „pseudo fakty”, w dodatku interpretowane i stylizowane na niekończące się pasmo sukcesów rządzących.

Dobrze poczynania naszych polityków nazwał w ostatniej rozmowie z Moniką Olejnik Radosław Sikorski: „kłótnia w domu wariatów, kto jest Napoleonem”

Jaka jest tego przyczyna? Co decyduje, że umysłowość bez mała jednej trzeciej Polaków nie jest w stanie wyrwać się z kleszczy propagandy krętaczy i cyników – nie wiem. Afera goni aferę, korupcja, korupcję, Sejm przeobraził się w miejsce do łamania nie tylko polskiego prawa, miejsce kwitnącego nepotyzmu i rozdawania synekur serwilistycznym posłom. I nic się nie dzieje. Nic tego faktu nie zmienia. Wyznawcy, jak słynne trzy małpki: nie widzą tego, nie słyszą, nie mówią.

Mądra to zasada, gdy człowiek chce ukoić własne nerwy, uporządkować życie, ale nie jest dobra, gdy myśli się o społecznym dobru, o poprawie bytu i bezpieczeństwa współobywateli. Lecz, niestety, tak się dzieje. Wyznawcy nowej wiary nawet nie dostrzegają najprostszego faktu, że jakże ofiarna pomoc Polaków Ukraińcom, pomoc bezprecedensowa w historii Europy i świata (zważywszy nasze historyczne relacje – do n-tej potęgi zadziwiająca w swojej „czystości” i szlachetności!), w młynach propagandzistów PiS-u jest przedstawiana jako sukces mądrych rządów ekipy Kaczyńskiego.

I mało kogo z wyznawców złotych cielców z Nowogrodzkiej, Kurskiego czy Rydzyka obchodzi, że przy granicy z Białorusią nadal umierają emigranci. To smutna konstatacja. Trwożna i groźna. Pisało o tym wielu współczesnych publicystów, poruszałem i ja w felietonach ten temat. Od zarania naszych dziejów trwożyli się o Ojczyznę ludzie światli, inni chwytali za broń i oddawali życie za wartości, które dzisiaj z cynizmem są marginalizowane.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Jaki prezes, takie marzenia

Bo diabeł nie śpi. Zesłał katastrofę smoleńską, którą natychmiast przekształcono na paliwo polityczne, by skłócić, podzielić Polaków. Zesłał pandemię, którą rządzący mogli nakryć własną nieudolność. Teraz dramatyczną i okrutną wojnę bolszewicko-ukraińską. I ponownie twórcy pozornego dobrobytu i rozdawnictwa wykradanych naszych pieniędzy wykorzystują ją, aby z jednej strony straszyć Polaków, z drugiej wszelkimi możliwymi sposobami wywierać presję na Amerykanów i Unię, by nie bacząc na łamanie w Polsce prawa, pozyskiwać fundusze, a zarazem podnieść prestiż sparaliżowanego, skorumpowanego, bezradnego rządu.

Dobrze poczynania naszych polityków (notabene, skłóconych także między sobą) nazwał w ostatniej rozmowie z Moniką Olejnik Radosław Sikorski: „kłótnia w domu wariatów, kto jest Napoleonem”. Taka jest kondycja polskiego rządu, społeczeństwa, polityki. Gdyby ktoś z czytających zarzucił mi, że nie wyciągam wniosków, a przynajmniej nie stawiam hipotezy, z jakich przyczyn tak się dzieje, skąd jak rak rozprzestrzenia się w naszym społeczeństwie inercja – wyjaśniam, że jedno jest pewne: wszystko to wina Donalda Tuska.

Jest groźniejsza dla polskiej racji stanu, polskiej państwowości bardziej niż hitleryzm czy stalinizm, bardziej niż pandemia Covid-19. Inercja moralna i mentalna, w jakiej od lat trwają moi współplemieńcy, jest niewytłumaczalna i porażająca. Polacy, choć w swojej historii od wieków najczęściej skłóceni wewnętrznie, zawsze intuicyjnie wyczuwali zło i zagrożenie dla swojego bytu. Tym razem tak się nie dzieje.

W moim przekonaniu świadczy o tym stałość poparcia dla rządów partii, która prowadzi nas w niebyt. Nie wiem, co musiałoby się jeszcze wydarzyć, by zwolennicy (czyt. wyznawcy) PiS-u przejrzeli na oczy i pojęli wreszcie, że są oszukiwani, otumaniani kłamliwą propagandą w stylu goebbelsowsko-putinowskim, że „a rebour” mają się serwowane w mediach powiązanych z władzą „pseudo fakty”, w dodatku interpretowane i stylizowane na niekończące się pasmo sukcesów rządzących.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki