Premier Mateusz Morawiecki odwiedzi w piątek wraz z grupą dziennikarzy i historyków muzeum rodziny Ulmów w Markowej na Podkarpaciu.
To ważne, bo miejsce to wyjątkowe, a i historia tam opowiedziana warta popularyzacji, by zrozumieć złożoność stosunków polsko-żydowskich.
W ciągu niemal dwóch lat od otwarcia placówki miejsce to odwiedziło ponad 75 tys. osób. Coraz częściej w Markowej pojawiają się wycieczki Żydów z całego świata. Muzeum powstało w miejscu tragicznego wydarzenia. 24 marca 1944 r. niemieccy żandarmi zamordowali tam ośmioro Żydów. Zginęła też polska rodzina Ulmów, która ich ukrywała: Józef i będąca w ostatnim miesiącu ciąży żona Wiktoria. Oprawcy zastrzelili także szóstkę ich dzieci.
Prawdopodobnie wydał ich Włodzimierz Leś, greckokatolicki przedwojenny polski policjant, który współpracował z Niemcami. Przed wojną utrzymywał bliskie kontakty z żydowskimi sąsiadami, początkowo udzielał im nawet za pieniądze schronienia, potem jednak zagarnął ich majątek. Niedługo po tej zbrodni został zabity przez żołnierzy polskiego podziemia.
Izraelski Instytut Pamięci Yad Vashem przyznał Ulmom tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Od 2003 r. trwa ich proces beatyfikacyjny. We wnętrzach muzeum można zapoznać się z opisami kryjówek, w których ukrywali się Żydzi, poznać miejsca ich zagłady, a także przeczytać donosy kierowane do żandarmów przez Polaków, którzy wskazywali Żydów. Przed wojną w Markowej mieszkało 120 polskich Żydów, przeżyło 21.