Milenka, dziesięcioletnia dziewczynka, usłyszała w telewizji o grupie uchodźców koczującej na granicy polsko-białoruskiej i uprosiła tatę, żeby im pomóc. Straż Graniczna początkowo odmówiła przyjęcia zakupów, ale dzięki presji i obecności posła Lewicy Macieja Koniecznego
w końcu się udało. Za to wicemarszałkinię Senatu Gabrielę Morawską-Stanecką wraz z towarzyszącą jej lekarką od granicy odpędzono. Biskupi na granicę nie pojechali, ale napisali w komunikacie, że „gościnność względem obcego jest jednym z wyznaczników naszej wiary" i że „odmawianie przybyszom ich fundamentalnych praw jest odwracaniem się od własnej historii i zaprzeczeniem naszego chrześcijańskiego dziedzictwa".
Mikołaj Pietrzak, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie i pełnomocnik uchodźców, mówił w TVN 24: „Prawo międzynarodowe w sposób jasny stanowi zasadę »non-refoulement«, czyli nie wolno zawracać ludzi, którzy poszukują pomocy jako uchodźcy, poszukują pomocy międzynarodowej. Nieważne, czy legalnie,
czy nielegalnie wkraczają na terytorium. Jeżeli mówią: »jesteśmy uchodźcami, boimy się o swoje bezpieczeństwo«, my musimy ich wpuścić i rozpocząć procedurę".
Dzięki prawnikom i organizacjom pozarządowym (Ocalenie, Chlebem i Solą) udało się przeprowadzić ustne przyjęcie wniosków o ochronę międzynarodową. W obecności Straży Granicznej i mediów prawnicy wyczytywali przez megafon imiona i nazwiska kolejnych osób, które reprezentują, a te wstawały i mówiły po angielsku, że chcą ochrony. „Nie da się dłużej udawać, że szukający schronienia Afgańczycy nie zwrócili się w sposób wiążący o azyl w Polsce" – pisał z nadzieją poseł Konieczny w mediach społecznościowych. Nie da się? Jak widać się da, Polska starannie ignoruje prośby o ochronę, tak jak i podstawowe potrzeby uchodźców. Przestali więc jeść i bardzo mało piją, bo nie mają możliwości załatwiania potrzeb fizjologicznych.