Leonida Breżniewa pamiętam z ekranu telewizora z czasów dzieciństwa. Niebywale krzaczaste brwi, namiętne pocałunki wymieniane na przywitanie z innymi przywódcami demoludów. Z czasem sekretarz generalny KC KPZR sprawiał wrażenie coraz bardziej woskowego, jakby był mechaniczną lalką ustawianą podczas różnych uroczystości na trybunie, z silniczkiem podłączonym do systemu cięgiełek napędzających ramię, którym machał tłumom.
Nie było to, jak dzisiaj wiadomo, specjalnie odległe od prawdy. Towarzysz sekretarz generalny, osiągnąwszy wiek ponad 70 lat, był już właściwie wrakiem człowieka, który utrzymywany był na stanowisku sztucznie przez zwalczające się frakcje.