Do tego nie byliśmy przyzwyczajeni. Gwiazdę sportu mogła złamać kontuzja, wypadek, ale nie takie „fanaberie". Sportowcy uchodzili za ludzi, których trening i rywalizacja zbroją wystarczająco mocno do zmagań nie tylko na stadionie. Niestety, jest coraz więcej sygnałów, że do oceny tej dziedziny życia używaliśmy zbyt prymitywnych, a przede wszystkim niepasujących już do nowego świata narzędzi.
W epoce mediów społecznościowych presja oczekiwań kibiców, mediów i sponsorów jest wszechogarniająca i nie ma sposobu, by się od niej odciąć. Zawsze można powiedzieć, że sportowcy tego odcięcia wcale nie pragną, bo obecność w mediach społecznościowych daje im korzyści finansowe, ale nie każdy jest Robertem Lewandowskim czy Cristiano Ronaldo. Są też tacy jak Osaka albo Biles.
I nie dla każdego publiczny porachunek z pozasportowym życiem jest łatwy. Amerykanka musiała wielokrotnie odpowiadać na pytania o byłego lekarza kadry USA (obecnie w więzieniu), który wykorzystywał seksualnie oddane jego opiece gimnastyczki, z kolei rodzice Osaki – Haitańczyk i Japonka – praktycznie uciekli do Stanów Zjednoczonych, bo tolerancja dla międzyrasowych związków nie była wówczas w Japonii przesadna.
Dojrzewanie jest jednym z najtrudniejszych momentów w życiu, a dojrzewanie pod okiem kamer i social mediów to jest już wspinaczka na K2 zimą. Nie wszyscy to wytrzymują, mniej odporni odpadają od ściany, a i o tych, którzy wydają się pieszczochami losu, nie wiemy wszystkiego. Arcybogata, wychowana w USA rosyjska tenisistka Maria Szarapowa sprawiała wrażenie zadowolonej z życia, ale paznokcie miała obgryzione do krwi.
Iga Świątek podkreśla, że najważniejszą osobą w jej zespole jest przyjaciółka – psycholog. Jeszcze niedawno wielu sportowców takie potrzeby uznawało za oznakę słabości. Do dziś są tacy, którzy na dźwięk samego słowa „psycholog" reagują alergicznie, ale jest ich coraz mniej. A najbardziej pocieszające jest to, że chyba wszyscy – poza internetowymi nienawistnikami – zrozumieli, że sportowiec wcale nie musi być człowiekiem z żelaza.