Jak ulepić nowego człowieka

Bitwa pod Grunwaldem, Wiedeń, powstania narodowe, rok 1920 i II wojna... Wszystko to zatruwa umysły Polaków. Zamiast uczyć historii, trzeba przygotować młodzież do spełniania wymogów pracodawcy – pisze Maciej Rybiński

Aktualizacja: 30.03.2008 19:35 Publikacja: 30.03.2008 18:59

Jak ulepić nowego człowieka

Foto: Rzeczpospolita

Nic już z nas nie będzie. Nie da się Polaków, zjadaczy chleba, w anioły przerobić, choć wysiłki w tym kierunku podejmowane są od z górą 200 lat. Sprawa jest beznadziejna. Mimo doskonałych projektów, działań melioracyjnych najświatlejszych jednostek, pomocy zagranicznych ekspertów od nawadniania stan wód w głowach polskich ciągle się nie zmienia i daleko odbiega od średniej europejskiej. Z wyjątkiem wąskiej elity, nasączonej już wodą po dziurki od nosa, najczęściej sodową.

Nic dziwnego, że w tej sytuacji inżynier dusz ludzkich Jerzy Pilch rzucił na łamach piątkowego „Dziennika” mokry ręcznik. Trudno. Skoro nic się nie da zrobić z ciemnym, homofobicznym, antyniemieckim ksenofobem polskim, trzeba dać sobie spokój i ogłosić powstanie w sercu zatroskanej stanem ducha Polaków Europy skansenu debilizmu i zacofania, w którym (używając słów felietonisty „Dziennika”) Polacy w „prasłowiańskich gaciach” będą wychodzić rano na przyzbę i „pierdzieć” smrodliwie na bliższych i dalszych sąsiadów.

Biedny inżynier Pilch, specjalista od naprawiania duszy, nie wie widocznie, jakie warunki techniczne trzeba spełnić, aby stworzyć nowego człowieka. Doświadczenie historyczne nas uczy, że pierwszym warunkiem pierekowki dusz w pożądanym kierunku są wielkie, priorytetowe, gigantyczne inwestycje, tak wzniosłe, aby mogły przesłonić cały świat. Piramidy. Wiszące ogrody. Wieże Babel. Autostrady. Biełamor Kanały. Dopiero z rydlem w ręku, w kolektywie można łatwo ugnieść, ulepić nowego człowieka.

Dopiero gdyby Polaków zjednoczyć wokół idei przekopania drugiej Wisły i usypania drugich Tatr, to ramię przy ramieniu trudziliby się homofobi z homoseksualistami

Jestem pewny, że gdyby wszystkich Polaków zjednoczyć wokół idei przekopania drugiej Wisły i usypania drugich Tatr, to w pierwszym szeregu kopiących i sypiących, ramię przy ramieniu trudziliby się homofobi z homoseksualistami, aby potem dopiero, przy pieczeniu kartofli w ognisku, gwarzyć przyjaźnie o wykluczeniu.

Niestety, europejscy specjaliści od inżynierii społecznej całkowicie zaniedbali ten ważny aspekt budowania wspólnoty, potwierdzony doświadczeniami tysiącleci. O ile wiem, ostatnim politykiem europejskim, świadomym konieczności jednoczenia Europejczyków nie wokół dyrektywy Komisji Europejskiej o rozmiarach deski klozetowej, ale gigantycznych przedsięwzięć rzucających z podziwu świat na kolana, był francuski prezydent Francois Mitterrand. Proponował on pokrycie całej Europy siecią szybkiej kolei. Miały przy tym pracować, połączone jedną wolą, miliony ludzi, co równocześnie na dziesiątki lat zlikwidowałoby problem bezrobocia.

Mielibyśmy się wokół czego integrować, a przy okazji z pewnością powstawałyby wybitne dzieła sztuki. Jestem pewien, że powieść Pilcha o kładzeniu podkładów na trasie do Wisły byłaby bestsellerem.

Niestety, utrącono ten projekt marnym argumentem o braku pieniędzy. Ludzie się nudzą, a to najczęściej z nudów dochodzi do aktów przekory politycznej, sporów, kłótni i warcholstwa. Czyli tego wszystkiego, co doprowadziło inżyniera Pilcha do stanu łagodnej rezygnacji.

Nie trzeba się jednak załamywać. Nie trzeba rezygnować z konstruowania nowego, lepszego człowieka umocowanego w doskonalszym kolektywie. W końcu to nieprawda, że tylko w Polsce występują osobniki krnąbrne, przeciwstawiające się bezmyślnie nieuniknionemu postępowi. W takiej Anglii jest to zjawisko dość powszechne.

Ostatnio na przykład podniosły się protesty przeciwko zapowiedzi w telewizji BBC pogody na święta Wielkiej Nocy, która brzmiała tak: a teraz prognoza na Bank Holidays. Tamtejsi ciemnogrodzianie zawyli ze zgrozy, ale już dość cicho, bo pedagogika społeczna jest w Zjednoczonym Królestwie znacznie bardziej zaawansowana niż u nas i większość Brytyjczyków już rozumie, że słowo Wielkanoc obraża wrażliwość muzułmanów, którzy mogą z frustracji podłożyć bombę w opactwie Westminster.

Rząd Gordona Browna nie ustaje w wysiłkach wychowania sobie nowego człowieka zasługującego na miano prawdziwego Europejczyka. Najnowszy projekt kształtowania umysłów zgodnie z potrzebami integracji europejskiej to propozycja rezygnacji z nauki historii. Zdaniem brytyjskich postępowych ekspertów młodzi Anglicy nie powinni uczyć się o takich wydarzeniach, jak bitwa pod Hastings (1066), przyjęcie Wielkiej Karty Wolności (1215), deklaracja niepodległości USA (1776), wojny napoleońskie (1803 – 1815) łącznie z Trafalgarem i Waterloo, pierwsza i druga wojny światowe.

Zamiast zostawiać Polaków w jaskini, Pilch mógłby wziąć przykład z Brytyjczyków i sporządzić listę wydarzeń historycznych, które należałoby usunąć z naszych szkół dla dobra młodzieży i otwarcia drogi ku lepszej, europejskiej przyszłości.

Bitwa pod Grunwaldem, Wiedeń, wszystkie powstania narodowe, rok 1920 i oczywiście II wojna to wszystko zatruwa tylko dusze Polaków, nastrajając ich niechętnie do sąsiadów.

Zamiast uczyć historii, powiadają eksperci brytyjscy, trzeba przygotowywać młodzież do pracy, współdziałania w zespole, do spełniania wymogów pracodawcy. Jest to, panie inżynierze Pilch, właściwy kierunek. Jeśli któregoś dnia Europa zadecyduje budowę sieci kanałów jak na Marsie, to do sprawnego machania łopatą nie będzie potrzebna znajomość ani Konstytucji 3 maja ani (to w Anglii) wiedza o Magna Charta. Może nawet przeszkadzać.

Zamiast machać na ciemnych Polaków ręką, trzeba działać w podobnym kierunku dla ich oświecenia. Sekretarz generalna Stowarzyszenia Nauczycieli i Wykładowców Mary Bousted spytała, czy świat się zawali, jeśli młodzież nie będzie znała „być albo nie być”.

A skąd, nawet będzie lepszy. A przecież monolog Hamleta nie jest nawet w części tak dywersyjny jak monolog Konrada. Tą drogą trzeba kroczyć, piękni inżynierowie dusz, a zdobędziemy nie tylko poklask Europy, ale i wdzięczność własnej młodzieży.

Autor jest publicystą i felietonistą dziennika „Fakt”

Publicystyka
Estera Flieger: Co łączy Krzysztofa Stanowskiego z Elonem Muskiem? A mógł namieszać w wyborach
Publicystyka
Rozmowy w Dżuddzie i czerwone linie, których nie przekroczy Kijów
Publicystyka
Daria Chibner: Czas osłabić USA, przyszła pora na zemstę frajerów. Bądźmy jak Donald Trump
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Reset z Rosją nową doktryną Donalda Trumpa. To geopolityczna katastrofa PiS
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Drodzy biskupi – odwagi! Komisję ds. pedofilii w Kościele trzeba powołać bez zwłoki
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń