To prawda. Euro to dobra, stabilna waluta, za którą stoją potężne gospodarki. Ale to za mało, by je przyjmować. Zdajmy sobie sprawę z tego, że siła euro nie musi być wieczna. Jego przyszłość jest niepewna choćby dlatego, że w niektórych krajach zachodnich pojawiają się głosy o wystąpieniu z unii walutowej. Powtórzę, brak złotego oznaczać będzie przeniesienie negatywnych impulsów na inne sfery gospodarki, co może być znacznie bardziej dotkliwe niż osłabienie waluty.
[b]Twierdzi pan, że ogromny wzrost zadłużenia Polaków, którzy wzięli kredyty w obcych walutach, czy zamieszanie z opcjami walutowymi są mało dotkliwe?[/b]
Nie mieszajmy pojęć. Zarówno kredyt w obcej walucie, jak i opcje walutowe to bardzo ryzykowne sposoby zarabiania pieniędzy lub zmniejszania kosztów. Niewłaściwe z nich korzystanie świadczy o braku edukacji ekonomicznej Polaków. Dziś ludzie, którzy zagrali i przegrali powinni mieć pretensje przede wszystkim do siebie, bo grali w ryzykowną grę. Natomiast przyjęcie euro nie wyeliminuje ani nadmiernej skłonności do ryzyka, ani ryzykownych instrumentów finansowych. Nie rozumiem też paniki w związku z osłabieniem złotego. Ono musiało nastąpić, bo nasza waluta była przeszacowana. Ma to oczywiście negatywne skutki, ale ma też dobre, np. dla eksporterów. Dla mnie „kryzysowym” kursem było 3,2 zł za euro.
[b]Tracimy dziś wiele przez to, że zagraniczni inwestorzy nie odróżniają Polski od innych krajów regionu, choć nasza sytuacja jest o niebo lepsza. Czy przyjęcie euro nie jest remedium na ten problem?[/b]
Prawdopodobnie przystąpienie do unii walutowej zwiększy nieco naszą wiarygodność. Z pewnością jej nie zagwarantuje, bo zależy ona bardziej od takich czynników jak konkurencyjność czy dobre warunki dla przedsiębiorczości. Wiarygodność międzynarodową powinniśmy budować poprzez mądrą politykę gospodarczą, a nie podczepianie się pod tych, którzy taką politykę prowadzą.
[b]A koszty zaciągania i obsługi długu? Członkostwo w unii walutowej by je obniżyło.[/b]