Porażające i niezrozumiałe jest, dlaczego premier RP lekką ręką przekreślił cały dorobek polskiej polityki klimatycznej. Jedną decyzją Donald Tusk zdegradował Polskę z pozycji światowego lidera polityki proekologicznej do roli państwa frajerskiego, które przez lata ponosiło olbrzymie koszty restrukturyzacji i modernizacji, a teraz musi kupować prawo do dalszego rozwoju. Niestety, nie był to pierwszy i jedyny przypadek działania obecnego rządu na szkodę Polski.
Bezsensownie wydane miliardy
Jeszcze w 2007 r. Komisja Europejska przyznała Polsce znacznie niższy niż wnioskowany limit emisji CO
2
na lata 2008 – 2012. Rząd Jarosława Kaczyńskiego zaskarżył tę decyzję do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i sprawę wygrał. W 2009 r., czyli już za rządów PO – PSL, Trybunał orzekł, że decyzja Komisji Europejskiej była bezprawna.
Mimo korzystnego orzeczenia ETS obecny rząd zrezygnował z szansy darmowego zwiększenia uprawnień emisyjnych. Zamiast tego każdego roku wydaje ponad miliard euro na zakup tych uprawnień. Rządy PO – PSL kosztowały więc polskiego podatnika blisko 5, bezsensownie wydanych, miliardów euro.
W kwietniu Komisja Europejska ogłosiła zasady obliczania limitów darmowej emisji CO
2
na lata 2013 – 2020. Są one bardzo niekorzystne dla Polski, ponieważ wyznacznikiem ich wysokości będzie tzw. benchmark gazowy, czyli emisja dwutlenku węgla generowana przez 10 proc. najbardziej wydajnych instalacji gazowych w UE. Stało się to przedmiotem skargi polskiego rządu do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Skargi nieskutecznej, bo orzeczenia ETS możemy spodziewać się mniej więcej za dwa lata, a decyzje KE zaczną obowiązywać za niecałe pół roku. Całkiem realne jest, że nawet korzystne dla Polski orzeczenie ETS zostanie wydane, gdy upadnie już duża część polskiego przemysłu.
Ostatni gasi światło
Polska znalazła się w najgorszym położeniu ze wszystkich państw UE, ponieważ 94 proc. energii wytwarzanej w kraju pochodzi ze spalania węgla. Przemysł papierniczy, chemiczny, cementowy, materiałów budowlanych czy energetyka i ciepłownictwo nie będą mogły otrzymać darmowych uprawnień emisyjnych w porównywalnej ilości co ich konkurenci z krajów, w których wytwarzanie energii jest oparte na gazie. Spadnie zatem konkurencyjność polskich produktów i ich eksport – czyli zysk państwa, producenta i pracownika.
Wymienione gałęzie przemysłu wytwarzają około 20 proc. polskiego PKB i zatrudniają ponad 500 tys. osób. Nowe zasady spowodują, że przedsiębiorstwa z tych branż najpierw będą radykalnie podnosić ceny swych produktów, a później zwalniać pracowników, bankrutować lub przenosić produkcję z Polski do innych krajów.
Największy kryzys czeka energetykę. Od stycznia 2013 r. polskie elektrownie węglowe będą musiały kupić pozwolenia na przynajmniej 30 proc. swojej emisji CO
2
. Do 2020 r. spowoduje to wzrost rocznych kosztów wytwarzania energii o 8 – 12 mld zł, a wzrost cen prądu o 65 – 80 proc. Wyższe koszty wytwarzania energii elektrycznej to wyższe jej ceny dla przemysłu i gospodarstw domowych. To oznacza wzrost cen praktycznie wszystkich towarów. Zrujnuje nie tylko gospodarkę, ale i wiele polskich rodzin.
Obejmując władzę w Polsce, Donald Tusk miał w ręku złoty róg. Był premierem kraju, który przez dwie dekady potrafił zmniejszyć emisję CO
2
o ponad 30 proc. i kierował pracami konwencji klimatycznej ONZ, dzięki której Polska mogła pozyskać miliardy euro za swój zapas emisyjny. Był nadzieją przedsiębiorców, którzy dzięki wysokim limitom emisji CO
2
mogli inwestować w rozwój swoich firm, dając pracę i dobrobyt milionom Polaków. Był politykiem, który mógł zapewnić Polsce suwerenność i bezpieczeństwo energetyczne. Mógł być przywódcą, który połączy dynamiczny rozwój gospodarczy kraju z zachowaniem dla przyszłych pokoleń zdrowego i czystego środowiska naturalnego. Mógł...
Lecz nie będzie. Zostanie tym, który w Polsce zgasi światło.
Autor jest dziennikarzem i publicystą. Był doradcą ministra ochrony środowiska w rządach AWS i PiS, a w latach 1999 – 2001 doradcą prezydenta konwencji klimatycznej ONZ