Zrobili polityczną rebelię. Powołali klub "Solidarna Polska" i wystartowali w tańcu na politycznym lodzie. Grupa "ziobrystów" wylądowała u znanego z miłości i tolerancji do PiS redaktora Tomasza Lisa. I zaczęła się "jazda bez trzymanki".
Jacek Kurski:
To jest wielkie wołanie o jedność na prawicy i my tak odbieramy ten chwalebny gest naszych kolegów. To jest gest mający na celu zachowanie jedności w Prawie i Sprawiedliwości. My chcieliśmy i chcemy wyczerpać procedurę odwoławczą. Utworzenie klubu to nacisk na kierownictwo partii, żeby wycofało się ze swojej decyzji usunięcia nas z PiS.
PiS jest partią opartą na autorytecie Jarosława Kaczyńskiego, ale my lojalność wobec niego chcemy przedstawić prezentując recepty na to, jak się podnieść po porażce i nie ma lepszego człowieka, który mógłby je przedstawić niż Zbigniew Ziobro. Oczekiwaliśmy, że Jarosław Kaczyński wysłucha nas, zastosuje te recepty i wdroży je w życie. W zamian zostaliśmy wyrzuceni.
To nie my złamaliśmy lojalność wobec prezesa. Nie mieliśmy pomysłu na tworzenie nowej partii i nie kwestionowaliśmy też przywództwa Jarosława Kaczyńskiego. To jest klub dla ratowania polskiej prawicy. Polacy zasługują na lepszy rząd.