Tomasz Nałęcz: Demonstracje w czasie Euro mogłyby się obrócić przeciwko protestującym

Na temat ostatnich apeli prezydenta Bronisława Komorowskiego w wywiadzie dla portalu money.pl wypowiada się doradca głowy państwa - Tomasz Nałęcz

Publikacja: 11.05.2012 13:03

Tomasz Nałęcz: Demonstracje w czasie Euro mogłyby się obrócić przeciwko protestującym

Foto: W Sieci Opinii

Polska jest państwem prawa, więc jeśli związkowcy prawa łamać nie będą, to włos z głosy nie powinien im spaść. (...) Ta wielka impreza będzie miała szanse powodzenia w warunkach spokoju i nieprzypadkowo w swoim apelu pan prezydent nawiązał do starożytnej idei pokoju olimpijskiego, czy średniowiecznej idei pokoju bożego, który zarządzano na czas ważnych wydarzeń nawet w czasie największych konfliktów.

Czy Euro 2012 miałoby być taką chwilą wytchnienia dla rządu?

Po pierwsze te demonstracje mogłyby się obrócić przeciwko protestującym. Miliony Polaków będą zainteresowane meczami i wielką fiestą, a próba nałożenia na to wydarzenie protestu, nawet bardzo uzasadnionego, może spowodować pewien odruch społecznej niechęci. Każdy jednak postępuje tak, jak podpowiada mu jego własny rozum.

Nałęcz mówi także o apelu prezydenta w sprawie Ukrainy:

To był apel, który wiąże się z konsekwentną postawą proukraińską prezydenta Komorowskiego. Kontynuuje on w ten sposób politykę wyznaczoną jeszcze w czasach Jerzego Giedroycia, czyli widzi ścisły związek między wolnością, demokracją i niepodległością w Polsce i na Ukrainie. Prezydent jest mocno zaangażowany we wspieranie proeuropejskiego kursu Ukrainy, a przecież widać ciemne chmury zbierające się nad tą sprawą. (...) Pan prezydent zdecydowanie przeciwstawia się apelom o bojkot, czy wręcz o odebranie mistrzostw Ukrainie. Tego typu apele, żeby zniszczyć, do tej pory największą europejską imprezę w tym kraju, po prostu odpychają wielu Ukraińców od drogi ku Europie.

Zapytany o to, czy żądanie od suwerennego państwa zmiany prawa nie jest złym gestem, Tomasz Nałęcz odpowiada:

Między państwami jest tak jak między ludźmi. Jeśli się formułuje jakieś oczekiwania z pozycji siły, wymachując przy tym maczugą, grożąc na przykład bojkotem, czy represjami, tak jak to czyni prezes Kaczyński, to rzeczywiście jest to niedopuszczalne i wywołuje efekt odwrotny do zamierzonego.

Jeśli natomiast wysuwa się propozycje z pozycji zdeklarowanego przyjaciela, a taką postawę zajmuje właśnie prezydent Komorowski, to trudno uznać, że jest to wtrącanie się.

 

Polska jest państwem prawa, więc jeśli związkowcy prawa łamać nie będą, to włos z głosy nie powinien im spaść. (...) Ta wielka impreza będzie miała szanse powodzenia w warunkach spokoju i nieprzypadkowo w swoim apelu pan prezydent nawiązał do starożytnej idei pokoju olimpijskiego, czy średniowiecznej idei pokoju bożego, który zarządzano na czas ważnych wydarzeń nawet w czasie największych konfliktów.

Czy Euro 2012 miałoby być taką chwilą wytchnienia dla rządu?

Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent