Łukasz Warzecha tłumaczy, jaki schemat ma na myśli:
Ten mechanizm jest powtarzany do znudzenia: PiS wyskakuje z jakąś inicjatywą, która nie ma większego związku z tym, co może w danym momencie naprawdę zająć Polaków; wtedy oburzeniem reaguje PO i często wszystkie pozostałe partie; następnie odbywają się konferencje prasowe polityków Prawa i Sprawiedliwości, na których przekonują, że zostali niesprawiedliwie potraktowani – i tak to się kręci. Nadmuchana afera przykrywa wszystko to, co ważne, a co rządzący mogą dzięki temu przepychać sobie spokojnie i bez protestów.
Wskazuje także, że dokładnie tak samo jest w przypadku nowego projektu, penalizującego in vitro, który do Sejmu złożyło PiS:
Sam projekt jest faktycznie restrykcyjny, ale nie jest żadnym – jak to twierdzą niektórzy przedstawiciele lewicy – „talibanem”. Jest wewnętrznie spójny, wynika z określonego światopoglądu, do którego jego projektodawcy mają prawo. Histeria wokół niego nie jest niczym więcej jak częścią przedstawienia, do którego już niemal wyłącznie sprowadza się polska polityka.
Warzecha zadaje pytania, na które odpowiedzi wcale nie są oczywiste: