Piotr Gontarczyk w rozmowie z Jarosławem Wróblewskim z fronda.pl mówi bez ogródek:
Przeprowadzka byłaby zabójstwem dla Instytutu. Problem polega na tym, że aby przenieść taką instytucję to potrzebne są nie tylko duże pieniądze ale i czas na zabezpieczenia, powolne procedury, przetargi i wszystko w dziedzinie bezpieczeństwa musi być potem akceptowane i certyfikowane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. To trwałoby lata i wymagało dziesiątek milionów złotych.
Tłumaczy skalę problemów związanych z przeprowadzką do nieznanego wciąż miejsca:
Są systemy teleinformatyczne z materiałami ściśle tajnymi, danymi ewidencyjnymi i wymagające specjalnych zabezpieczeń od strony cyfrowej czy podsłuchu. Ewidencji do dokumentów ściśle tajnych nie można sobie wziąć, zgrać na komputer i wynieść w kieszeni. To musi być przewożone z uzbrojonym konwojem, stworzenia wcześniej bezpiecznych warunków instalacji itp. A więc znowu: czas i pieniądze. Nawet jeśli byłaby nowa siedziba i pieniądze, w co przy obecnym stosunku do IPN rządzących może okazać się iluzją, to i tak może to być kilkuletni paraliż.
Sparaliżowanie IPN spowoduje nie tylko problemy tej instytucji, ale przede wszystkim dla systemu organów Rzeczpospolitej Polskiej: