Ewa Kopacz tłumaczyła przed dziennikarzami:
Nie byłam przy identyfikacji, ani nie identyfikowałam ciała Anny Walentynowicz. Moją rolą w Moskwie tuż po katastrofie było zajmowanie się rodzinami, gdy spotkali się oni z czymś, co było najbardziej traumatyczne, czyli z rozpoznaniem swoich bliskich.
Kopacz dodała:
Pojechałam tam naprawdę ze szczerymi intencjami, włożyłam w to całą energię i każdy, kto tam był - i tego zabrać nikomu nie można - robił to, co do niego należało, wkładając w to energię i wysiłek fizyczny. (...) Z perspektywy 2,5 roku można zawsze pytać o to, czy można było zrobić więcej, czy mniej, jednak na tamtą chwilę zrobiliśmy w tych okolicznościach, tyle, ile było możliwe. Zajmowaliśmy się rodzinami tak, jak nakazywało nam nasze sumienie.
Kopacz nie odpowiedziała na wszystkie pytania dziennikarzy i jak wynika z komentarzy na Twitterze po prostu uciekła: