Chodzi o sprawę, która go najbardziej w tej chwili interesuje, czyli wywołanie wrażenia na swoich rodakach, że to jego rządowi uda się powstrzymać wzrastającą z roku na rok falę imigracji – w tym Polaków – na Wyspy.
A imigrantów jest tak dużo, że mogliby w ciągu każdych kolejnych 12 miesięcy zaludnić nowe miasto wielkości Katowic czy Lublina. Spróbujmy to sobie wyobrazić w polskich realiach.
Z polskiej strony dylemat z grubsza wygląda tak: na jednej szali mamy przyszłe członkostwo Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Na drugiej los Polaków, którzy lepszego życia szukają właśnie w tym kraju.
Polski rząd mówi, że nie zgodzi się na dyskryminację Polaków i na odejście od prawa do swobodnego przemieszczania się obywateli państw unijnych. A członkostwo Wielkiej Brytanii w UE jest dla nas ważne, ale nie za cenę praw Polaków i zasad.
I na tym można by właściwie skończyć, bo któż odważyłby się wystąpić jako przeciwnik praw Polaków i zasad?